Zima
Wydanie II
- Seria wydawnicza: Andrzej Stasiuk
- Rodzaj okładki: Okładka twarda, płótno, tłoczona
- Wymiary: 125 mm × 175 mm
- Liczba stron: 56
- ISBN: 838739143-3
- Cena okładkowa: 25,00 zł
- Data publikacji: 31 grudnia 2001
Z ilustracjami Kamila Targosza
Zima jest oszustką. Biel zasp i obłe czapy śniegu zakrywają bezradne przedmioty: puste paczki po papierosach, milczące radia, szuflady bez wnętrzności i telewizor, który nie rozświetli już żadnej twarzy. Ktoś kiedyś kochał te rzeczy. One jednak pozostały niewzruszone, zajęte swoim powolnym rozpadem.
A kiedy już znikną wszystkie rzeczy, człowiek może przejść się do second handu. Może pętać się wśród plastikowych rajstop, twardych skór, skrzypiących wersalek. Godząc się z ostatnim błyskiem zapalniczki, może odpuścić palenie i przekląć pod nosem. To przecież nic nie kosztuje.
W Zimie Andrzeja Stasiuka człowiek należy do wspólnoty rzeczy, zwierząt, miejsc. Nie stoi na podium, z czym czasem pokornie się godzi, a czasem beznadziejnie walczy. To, co w zbiorze opowiadań porusza do głębi, to niewypowiedziany lęk przed śmiercią i myśl, że świat nie skończy się nagle, tylko będzie rdzewieć powoli.
„A gdy Heniek zjeżdża z góry, to jego
przyczepka wygląda jak atak starodawnej kawalerii: barwy, proporce i furkot
wśród płonących drzew jesieni, wśród czerwieni i złota naprzeciw suchego
wschodniego wiatru, jak szarża lekkiej brygady, jak kłus pancernej chorągwi z chrzęstem, pobrzękiwaniem i skrzypem obluzowanych blach i szumem powiewających
sztandarów, ale przed mostem musi przyhamować i do wsi wtacza się już całkiem
dostojnie, powiewnie i cicho. Staje w ognistej plamie września, wysiada i czeka
obok swojego kramu, a silnik paruje rozgrzanym olejem jak zgoniony mechaniczny
koń. Lecz wokół jest pusto. Zjawiają się tylko dwa psy. Obwąchują koła,
obsikują i obwąchują znowu, żeby sprawdzić, czy nie zrobiły jakiegoś błędu, jak
wszystkie psy na całym świecie wszędzie tam, gdzie toczą się gumowe koła aut.
Potem wolno idą do swoich spraw i Heniek zostaje sam wśród wiatru. Nie dzieje
się nic. Tylko nie wiadomo skąd pachnie olchowym dymem. Światło przedpołudnia
przenika przez tiule i szyfony, przez nylony i koronki, tonie w fałdach bawełny
i na koniec przepada w sukiennych draperiach jak w ciemnej wodzie”.
Fragment
W tych opowiadaniach człowiek należy niejako do wspólnoty materii, podlega tym samym prawom i cóż, nie jest żadną koroną stworzenia. Rzeczy są naszymi siostrami i braćmi w kruchości i w nieuchronnej śmierci. ’Zima’ budzi niepokój — pozwala niejako usłyszeć czas, czyli powolne rdzewienie, rozpadanie się przedmiotów i nas samych. Kto to usłyszał (przeczytał) — już inaczej patrzy dookoła.