„Dla mnie sednem strachu, który jest tam obecny, jest
rozpatrywanie innych wariantów życia, które się nie wydarzyły, a które mogłyby
się wydarzyć. […] Zresztą największym horrorem nie jest tam to, że ktoś będzie
stukał w okno, tylko kierat codzienności, wszechobecne dziadostwo, styranie
bohaterki, która każdego dnia mierzy się z rzeczywistością otaczającą ją w bardzo namacalny sposób. Niespełnienie, toczenie głazu pod górę. Jak o tym
opowiedzieć? W klasycznym horrorze to, co nas straszy, jest z innego porządku.
Tutaj horrorem nie jest trzęsienie ziemi jak z Hitchcocka, rozdzierające
rzeczywistość. Jest nim codzienne parcie do przodu” – mówi Weronika Murek o swojej powieści Urodziny w rozmowie z Karolem Płatkiem dla magazynu MINT.