Dubravka Ugresic, Stefcia Ćwiek w szponach życia
- Kurier
- 11,79 zł
- paczkomat
- 12,70 zł
- poczta
- 12 zł
- odbiór osobisty (Warszawa)
- 0 zł
- pliki
- 0 zł
Króciutka powieść „Stefcia Ćwiek w szponach życia” Dubravki Ugresic ukazała się w 1981 roku. Datę jej powstania warta jest podkreślenia, gdyż książkę tę można traktować jako ironiczną odpowiedź na zalewającą także polski rynek falę publikacji naśladujących powieści Helen Fielding. Znakomita pisarka wykorzystuje tu swą literaturoznawcze umiejętności i pokazuje, jak łatwo „robi się” powieści dla dość niewybrednych odbiorców oraz to, w jak ogromnym stopniu opierają się one na mocno już zużytej konwencji XIX-wiecznego romansu. Jest to fabularyzowana refleksja poświęcona literackiej kreacji, którą autorka w zabawny sposób, wykorzystując homonimiczną właściwość wyrazu, zestawia z kreacją ubraniową. Tytułowa Stefcia próbuje wykreować własne życie, zaś towarzysząca jej poczynaniom autorka kroi literacki materiał tak, aby w efekcie otrzymać idealną „figurę”, nienagannie dopasowany do oczekiwań „model” Kopciuszka, który znajduje księcia. Do zabawy w krawiectwo-pisanie zaprasza się także czytelników sugerując im, które fragmenty można wyciąć, przymarszczyć lub przerobić (sugestie te symbolizowane są przez specjalne, graficzne wyróżniki). Stefcia jest maszynistką biurową, nieśmiałą, samotną dziewczyną, marzącą o miłości. Rozmaite koleżanki usiłują jej pomóc w znalezieniu partnera i każda robi to na swój sposób: dziewczyna, która ma powodzenie, wielokrotna mężatka, intelektualistka. Stefcia słucha rad wszystkich i stosuje się do nich, z mizernym jednak skutkiem, z żadnym z „konkurentów” nie udaje jej się zajść dalej niż w pobliże łóżka. Przez cały czas nie traci zdrowego rozsądku, co ją odróżnia od ww. koleżanek i literackich wzorców, z których Dubravka Ugresic kpi, tak jak to ona potrafi. W końcu Stefcia znajduje kogoś na kursach angielskiego – ale co dalej? Żeby to rozstrzygnąć, autor (tak właśnie, w rodzaju męskim), ciągle obecny na kartach tej opowieści, zwołuje damskie kolegium złożone z własnej mamy, ciotki, przyjaciółek i sąsiadki – są wśród nich Czeszka i Macedonka. Radzą, jak dalej mają się potoczyć losy Stefci, ale mają do zaproponowania jedynie stereotypowe fabuły z arlekinów. Bo właśnie z arlekinów, wiary w bajki, poddawania się stereotypowym zachowaniom, z marzeń o życiu jak z wzorców popkultury szyła autorka, pruła, kroiła i fastrygowała na nowo tę uroczą małą powieść. Dubravka Ugresic nie walczy w stylu niektórych bojowych feministek z ogłupiającymi stereotypami, ona je oswaja i dzięki temu łatwiej obnaża, a czyni to z ogromnym wdziękiem. Spreparowany przez Ugresic pastisz ujmuje nie tylko wybornym poczuciem humoru, finezją autokomentarza czy trafnymi złośliwostkami obnażającymi kicz i głupotę wzorca. Opis cierpień młodziutkiej maszynistki nie wolny jest od realizmu oddanego przez drobne epizody, psychologicznie prawdziwy portret fantazjującej nastolatki, a także subtelnie zaznaczone zachwiania emocjonalne właściwe wiekowi dojrzewania. Stefcia Ćwiek zdaje się symbolizować nie tylko produkt mediów, zwłaszcza prasy kobiecej lansującej niedościgniony ideał piękna, ale także potencjalną ofiarę miernej literatury. A ponieważ w Polsce ten bezwartościowy typ twórczości święci obecnie triumfy, demaskatorska książka chorwackiej pisarki może się okazać znakomitym antidotum.
-
Dubravka Ugresic nie walczy w stylu niektórych bojowych feministek z ogłupiającymi stereotypami, ona je oswaja i dzięki temu łatwiej obnaża, a czyni to z ogromnym wdziękiem.
-
Spreparowany przez Ugresic pastisz ujmuje nie tylko wybornym poczuciem humoru, finezją autokomentarza czy trafnymi złośliwostkami obnażającymi kicz i głupotę wzorca. Opis cierpień młodziutkiej maszynistki nie wolny jest od realizmu oddanego przez drobne epizody, psychologicznie prawdziwy portret fantazjującej nastolatki, a także subtelnie zaznaczone zachwiania emocjonalne właściwe wiekowi dojrzewania.
-
Ta niewielka powieść jest nie tylko szalenie zabawna i pomysłowa, ale pokazuje, jak wielkim polem do popisu może być kobiece pisanie. Jak inteligentnie bawić się konwencją, nie tracąc z oczu babskiej duszy i nie rezygnując z pokazania żeńskiego sposobu odbioru świata. Jak zgrabnie łączyć groteskę i zmysłowość, by się ze sobą nie kłóciły. Jak – koniec końców – wreszcie uwolnić się od wzorca.
-
Stefcia Ćwiek... to ironiczna, parodystyczna historia, która pod wierzchnią fastrygą tekstu ułożonego z dostępnych klisz z literatury popularnej, pyta o możliwość literatury bliższej realnemu doświadczeniu kobiet, a nie jego melodramatyczno-brukowo-hollywoodzkiemu wizerunkowi.
-
„Stefcia Ćwiek” w szponach życia’ to ’literatura kuchenna’, zaczyna się i kończy w tradycyjnej kobiecej przestrzeni. To ironiczna dekonstrukcja stereotypów ’męskości’ i ’kobiecości’ w tradycyjnej jugosłowiańskiej kulturze. Beznadziejna seksualna frustracja, na którą cierpi tytułowa bohaterka to rezultat jej daremnej próby podporządkowania się mitom kobiecej bierności.
Przeczytaj fragment ZamknijDubravka Ugresic
Stefcia Ćwiek w szponach życia
fragment
WYKONANIE
a) wybór techniki
Przyjaciele radzili mi, że powinnam napisać prozę kobiecą. Napisz — mówili — takie na wskroś kobiece, otóż to właśnie, kobiece opowiadanie! No cóż, prawdę mówiąc, nie wszyscy tak mówili... Moje przyjaciółki (O nas! O nas!); mój krawiec (Ile tu jest materiału, żeby pani tylko wiedziała...!); mój fryzjer (Czego to ja nie przystrzygłem w swoim życiu, droga pani...!); i mój znerwicowany przyjaciel, który stale bada mityczną przeszłość i skarży się, że coś go kłuje (Coś mnie kłuje, kłuje, pewnie jestem w ciąży...).
Tak więc siedzę teraz pochylona nad maszyną do pisania i zastanawiam się, jak napisać taką właśnie prozę na zamówienie, a na dodatek — kobiecą! Pisanie to u mnie proces powolny, bo kiedy już zacznę, zawsze wciąga mnie odgłos piszącej maszyny. Odgłos maszyny do pisania przypomina mi maszynę do szycia. Fascynuje mnie ten stukot (uderzanie opuszkami palców we wklęsłe klawisze z czcionkami), równomierny napływ dźwięków. Ale do dzieła! Wszystkie maszynistki i krawcowe (wszystkie szwaczki, tkaczki i hafciarki) są jak muchy zaklęte w bursztynie. Niczym na obrazach Vermeera.
Fascynują mnie też babskie pogaduszki — to pełne pasji zawłaszczanie pustki. Ktoś, kto plecie, bębni (tka, haftuje...), jest niemal tak samo tym pochłonięty jak ten, kto przygląda się temu z boku. Obserwator ma wrażenie, że tamten ktoś znajduje się w zupełnie innym świetle, jakby we śnie, skazany na odwieczne, wciąż te same ruchy. Oświetlony od wewnątrz, pusty... niczym na obrazach Vermeera. A zatem, wybór techniki? Wygląda na to, że już dokonany. Maszynistka — krawcowa, maszyna do szycia — maszyna do pisania... Opowiadanie będziemy szyć!
b) Wybór materiału
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — -
Mam osiemnaście lat. Myślę, że znalazłam się w punkcie zwrotnym swojego życia. Sama nie potrafię już znaleźć odpowiedzi na pewne pytania. Jestem jak najbardziej normalna, rozsądna, żadnych wrogów, wygląda na to, że mam pełną świadomość swoich zalet i wad, i sądzę, że wiem, jak należy żyć. Nie jestem niezdecydowana ani małoduszna, i nie szukam w życiu ramienia, na którym mogłabym się wypłakać. Sądzę, że mam dość siły, by znaleźć odpowiedź na wszystko, co mnie dręczy. Potrafię kochać chłopaków, potrafię odkryć ich zalety i je polubić. Oni też mnie kochali, a jednak porzucali mnie, wszyscy po kolei, i zawsze w końcu zostawałam sama. Na pociechę zostawały mi słowa — jaki to ze mnie wspaniały człowiek i piękna dziewczyna. Teraz jest tak samo. Rok temu zaczęłam chodzić z chłopakiem w moim wieku, którego szczerze pokochałam i dałam mu wszystko, co można dać drugiemu człowiekowi... tyle że on też mnie zostawił, twierdząc, że jestem fantastyczna. Chciałabym znów z nim być, ale myślę, że straciłam go już na zawsze. To ostatecznie zachwiało moim systemem wartości. Nie potrafię zdecydować: czy żądam od życia za wiele, czy za mało? I na co jeszcze mogę liczyć?
Ania
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - -
Mam osiemnaście lat. Jak spojrzeć na to obiektywnie, niczym nie różnię się od swoich rówieśniczek. Jestem koleżeńska, aktywna wszędzie tam, gdzie trzeba, powierzchowność przeciętna. A jednak wciąż nie mogę znaleźć tego, kto by mnie pokochał, a ja odwzajemniłabym jego uczucie. Zawsze byłam wierna sobie, swoim odczuciom, przekonaniom, i zawsze drogo za to płaciłam. Od ponad dwóch lat kocham chłopaka, który ma inną, u mnie natomiast znajduje oazę, gdzie może się w trudnych chwilach wypłakać, i to ja wyciągam go z każdej opresji. Jestem tego świadoma. Kocham go z całego serca, chociaż wiem, że ta miłość nie ma przyszłości. Co robić?
Prometeusz
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — -
Mam dwadzieścia trzy lata, trzyletnią córkę, jestem rozwódką, mówią, że przystojną, pracuję. Wyszłam za mąż, mając lat siedemnaście, a rozwiodłam w wieku lat dwudziestu. Mieszkaliśmy u moich rodziców, ale oni byli przeciwni naszemu związkowi i naszemu małżeństwu. Ciągle tylko krytykowali męża, a przecież ja go kochałam. Aż wreszcie rodzice mogli być szczęśliwi, bo ich córka uwolniła się od tego „wycirusa”. A ja, rozczarowana i zraniona, szukałam pocieszenia i zapomnienia, wdając się w kolejne awantury. Moje życie prywatne sprowadzało się do przelotnych związków z żonatymi mężczyznami. Nie chcę nikogo narażać na rozwód, ale instynktownie ciągnie mnie właśnie do żonatych. Może szukam poczucia stabilizacji? Dla mnie wszyscy faceci są tacy sami, wszyscy kłamią. Klasyfikuję ich tylko na dobrych i złych kochanków. Ale dalej już tak nie mogę. Wszyscy pragną tylko mojego ciała. Od trzech lat drepczę w kółko. Może sposób, w jaki żyję, ma swoje głębsze przyczyny. Niezgodność charakterów w małżeństwie rodziców, brak troski o mnie. Zawsze miałam pieniądze, nigdy rodziców W wieku lat trzynastu zostałam zgwałcona. To się odbiło na moim sposobie mówienia, ale nikt nie zadał sobie trudu, by dociec, skąd moje kłopoty. Być może z wszystkimi facetami uciekałam w fałszywy świat zadowolenia Co robić?
Tylko cień
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - -
Mam dwadzieścia pięć lat. Jestem maszynistką. Mieszkam z ciotką. Sądzę, że jestem brzydka, chociaż niektórzy twierdzą, że nie. Od swoich rówieśniczek różnię się tym, że one wszystkie albo są mężatkami, albo mają chłopaków, tylko ja nie mam nikogo. Jestem sama jak palec, pogrążona w melancholii, nie wiem, jak sobie pomóc. Proszę o radę.
Stefcia
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - nożyczki
I w tym momencie nagle stanęłam! Poczułam pod palcami doskonałą tkaninę.
Stefcia, Stefcia, to ty będziesz moją tkaniną, będziesz moim wątkiem, już zręczną fastrygą podążam w twoją stronę... nazwisko? Hm...? Może Ćwiek? Halo? 913? Nieważne, kim jestem! Macie może — Ćwiek?! Wspaniale!
c) Wybór kroju
Jest już zatem materiał. Nie mamy wprawdzie autora wprawnego w sztuce haftu, tkania, szydełkowania i gobeliniarstwa, ale mamy maszynę do pisania-szycia. I jest autor oddany — fastrygowaniu! Potrzebny nam jeszcze tylko prosty wykrój i łatwy sposób wykonania. Bingo! Udało się! To będzie patchwork! Patchworkowa kamizelka, patchworkowa koszula, patchworkowa spódnica... Patchwork jest uniwersalnym, prostym, demokratycznym sposobem ubierania, to nie tylko strój, ale też — światopogląd! Sztampa w jego wykonaniu tylko podkreśla wdzięk.
Stukam w klawisze. Szyję opowiadanie, które ma być prozą kobiecą. Szyję prozatorską suknię, wykrajam jej długość i szerokość, wszerz i wzdłuż, jestem skryba-tchórz, potrzebny mi róż, jestem tkaczką do wzięcia, która szuka księcia, autorem, który tego dokona, choć ze zmęczenia kona, jestem ptaszkiem koronczarką, ach, niezgrabny ten pierwszy haft, tu będzie cięcie, bach! Oto mamy upragniony wątek! I historii początek!
JAK STEFCIA ĆWIEK PRZEBIERAJĄC MłODY GROSZEK, POCZUŁA, ŻE W JEJ ŻYCIU COŚ JEST NIE W PORZĄDKU (heftanje)
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — -
Wkrótce wykiełkuje czosnek w waszej spiżarni. Żeby temu zapobiec, należy włożyć główki czosnku do puszek lub innych naczyń, obrócone spodem do dołu, i porządnie przysypać solą.
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — — - nożyczki
— Czy widziałaś gdzieś moje zęby? [ciotka musi seplenić!] — spytała ciotka, wchodząc do kuchni.
— Nie.
— Znowu gdzieś je zapodziałam! — westchnęła ciotka.
Kuśtykała, coś do siebie mamrocząc, otwierała i zamykała szuflady, aż wreszcie przystanęła, jakby zastanawiała się nad czymś bardzo ważnym, poczym znowu westchnęła, otworzyła drzwi spiżarki, wyjęła stamtąd woreczek z groszkiem i wysypała go na stół.
— Dobra, przebierz ten groszek, a ja poszukam zębów — powiedziała.
— Poszukaj dobrze w łóżku, pamiętasz, ostatnio znalazłyśmy je w jaśku!
Ciotka uśmiechnęła się smutno, wciągnęła wargi do bezzębnych ust i wyszła z kuchni. „Przypomina figę! — pomyślała Stefcia. — Figa też chowa swój ogonek do środka, kiedy usycha”.
—. —. —. —. — Stefcia wzięła rondel i zaczęła powoli przebierać groszek. Kuchnia, równomiernie skąpana w słońcu, aż pulsowała w jego promieniach. Z podwórka docierały głosy dzieci i gruchanie gołębi. Stefcia przebierała groszek powoli, leniwie, jak w zwolnionym filmie, i przez chwilę wydało jej się, że mogłaby w tej pozie pozostać na zawsze, gdyby przypadkiem film się zatrzymał lub — kto to może wiedzieć — zaciął się projektor!
— Wiesz — powiedziała ciotka, wchodząc do kuchni — jedna z naszych, ta z Boszanskiej Krupy, nie znasz jej, też zgubiła zęby i potem nie mogła ich znaleźć. W sześć miesięcy się zawinęła!
— Umarła?
— Umarła.
— Zdarza się! — westchnęła Stefcia.
— Owszem! — westchnęła ciotka i dodała: — Potem jeszcze obierz ziemniaki!
Ciotka wyszła z kuchni. Stefcia rozrywała strąki, sprawdzała wypukłości, pociągała za zielone włókna, otwierała mieszki, a wtedy wysypywały się ziarenka. Groszek kokosił się w rondlu, chłonąc słońce. Stefcia wzięła go do ręki, zielone kuleczki zsuwały się wzdłuż jej palców i bębniły o dno rondla niczym drobny deszcz. „Młody groszek!” — westchnęła rozmarzona Stefcia, wkładając jedno ziarenko do ust.
— Nie jedz groszku! — powiedziała ciotka, wchodząc do kuchni.
— Dlaczego?
— Wiesz przecież jeden z naszych, ten z Boszanskiej Krupy, nazywali go Szalony Mile, najadł się kiedyś surowego groszku, bo o to się założył, i umarł.
— Z powodu surowego groszku?!
— Owszem — odparła ciotka. — Groszek zawsze należy porządnie poddusić z cebulką.
Ciotka kręciła się po kuchni, znowu otworzyła i zamknęła kilka szuflad, wreszcie powiedziała:
— Dużo ci zostało do końca?
— Jeszcze trochę...
Ciotka wyszła, a Stefcia kontynuowała przebieranie zielonych mieszków, wyciągając włókna, jakby pruła jakiś materiał.
Nagle odniosła wrażenie, że wokół opada i gęstnieje mgła, ciepła niczym wełna, i że raz już kiedyś przebierała tak groszek, o tej samej porze, w tej samej kuchni, przy tym samym stole... A może — pomyślała Stefcia — przez całe życie siedzę w tej kuchni i przebieram groszek, tylko o tym nie wiem?
" " " " " " Wełna zwolna otulała Stefcię Ćwiek, nawijając się na nią niczym na poczwarkę. Jakbym była gąsienicą — pomyślała i wyrwała się z odrętwienia. — Zieloną gąsienicą.. — przędła dalej Stefcia Cwiek. Pociągnęła ostatnią nić. Ze strąka wypadły cztery pękate ziarenka.
Stefcia wzięła rondel ze stołu, ale rondel wyśliznął jej się z rąk i rąbnął o ziemię. Rozsypały się ziarna. Stefcia schyliła się, uklękła i zaczęła zbierać groszek, ziarno do ziarnka. Promienie słońca pełzały po podłodze i Stefcia niczym pod szkłem powiększającym mogła obserwować kurz, rysy w podłodze, groszek... I nagle przygniotła ją niewytłumaczalna rozpacz...
" " " " " " " " " " " " " " " " " " Na Boga — pomyślała Stefcia — na zawsze
= = = = = = zostanę skazana w tej kuchni i będę zbierać groszek, ziarnko do ziarnka, płakała Stefcia, przez całe moje życie, myślała dalej, z ciotką, która bez przerwy gubi sztuczną szczękę, łzy Stefci kapały na podłogę,
" " " " " " będę tylko zbierać i zbierać, płakała Stefcia, wszystkim jest lepiej, pomyślała, i Marianie, i Eli, i Anuszce, groszek toczył się zwinnie, one przynajmniej kogoś mają, ziarenka wyślizgiwały się z rąk, męża, dzieci, przyjaciół, płakała Stefcia, tylko ja nikogo nie mam, myślała, praca, dom, praca, zalewała się łzami, nigdy, nigdy już nic się nie zmieni, łzy toczyły się dalej, zawsze rondle będą mi leciały z rąk i zawsze będę składać ziarnko do ziarnka, groszek tonął już we łzach, jak w okropnym śnie, pociągnęła nosem Stefcia, dlaczego Ela nie ma okropnych snów, myślała, dlaczego Marianie garnki nie lecą z rąk, podłoga kołysała się we łzach, dlaczego Anuszka nie zbiera groszku, przebierała palcami zielony różaniec Stefcia, dlaczego zawsze mnie to spotyka, muszę coś z tym zrobić, nanizywała sznur groszku Stefcia, tylko pozbieram ziarenka, ręka niczym bibuła wchłaniała łzy...
= = = = = = Na okiennym parapecie siedziały dwa szaro-białe gołębie, kiwały głowami i przyglądały się Stefci Ćwiek. Do kuchni weszła ciotka.
— Paszoł won, paskudy! — krzyknęła i gołębie odleciały. Nagle ciotka się rozpromieniła: — Moje zęby!
W tym samym momencie tuż obok nogi stołu Stefcia dostrzegła sztuczną szczękę ciotki. Podniosła ją dwoma palcami i podała ciotce.
Ciotka ze smutkiem spojrzała na Stefcię, która zapłakana klęczała na podłodze, na moment znikło starcze bielmo na oczach, i już, już, otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, jednak zrezygnowała — pokiwała głową i ruszyła w stronę drzwi.
Na podłodze zostało jeszcze zaledwie kilka ziaren.
STEFCIA ĆWIEK KONSULTUJE SIĘ Z ANUSZKą, BARDZO DOŚWIADCZONĄ W KWESTIACH DEPRESJI (falcanje)
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — -
Jeżeli codziennie przez kilka minut będziecie stać na głowie, poprawi się wam cera oraz cyrkulacja krwi. Spróbujcie najpierw przy ścianie — należy wytrzymać dwie-trzy minuty. To samo ćwiczenie należy powtórzyć, kiedy jest się zmęczonym albo w złym humorze. Kredki do makijażu lepiej chować do lodówki, wtedy łatwiej je zatemperować.
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — nożyczki
— Halo?
— Słucham?
— Anuszka? To ja, Stefcia!
— A, to ty! Czemu dzwonisz?
— Tak sobie, bez powodu... Co robisz?
— Prasuję. Uzbierała mi się cała sterta... A co u ciebie, jak się masz? Nie dajesz znaku życia...
— Wszystko w porządku... Tylko, wiesz... chciałam cię zapytać... Pamiętasz, jak mi raz powiedziałaś, że jesteś w depresji?... Pamiętasz? Wydaje mi się, że opowiadałaś, jak to musiałaś pójść z tego powodu do lekarza...
— Nie pamiętam, ale to bez znaczenia. Mam depresję każdego dnia. Czemu o to pytasz?
— Tak sobie... Mam wrażenie, że ja też...
— Co? Wpadłaś w depresję?
— Sama nie wiem... Na to wygląda.
— Hm... zaczekaj chwilę, zaraz wracam... Wyrwałam kartkę, na której wszystko było napisane, czekaj, nie odkładaj słuchawki, moment...
(Cisza w słuchawce)
— Halo? Stefcia, jesteś tam?
— Jestem.
— Chwila... O jest. Podstawowe objawy, po których można rozpoznać depresję. Depresję można rozpoznać po wzajemnie powiązanych objawach, takich jak: niezdecydowanie... Słuchasz?
— Słucham.
— Takich jak niezdecydowanie, bezsenność, utrata zainteresowania.. Słyszysz?
— Słyszę.
— To mów!?
— Co?
— No, masz te objawy czy nie?
— Mam niezdecydowanie i utratę zainteresowania, ale bezsenności nie mam.
— Dobra, idziemy dalej. Zmęczenie, skłonność do płaczu, anksioznost [?]...
— Co to jest? To ostatnie?
— Nie wiem dokładnie, jakaś neuroza, strach, coś w tym rodzaju...
— Mam. Co dalej?
— Dalej jest poczucie beznadziejności, poczucie winy, utrata pewności siebie... A potem negatywne nastawienie do wszystkiego i zaburzenia gastryczne. To wszystko.
— Wszystko to mam!... Co to jest, to ostatnie?
— Negatywne nastawienie, występuje wtedy, gdy wszystko widzisz czarno, a to drugie ma związek z trawieniem, jak nie masz apetytu, i...
— Aha.
— Co „aha”?! Jesteś w depresji czy nie?
— Nie wiem. Większość tego mam...
— W takim razie jesteś, tyle że częściowo. To nic strasznego.
— A jednak.
(Cisza. W słuchawce)
— Stefcia, co z tobą? Czemu milczysz?
— Słyszę...
— Co się dzieje?! Pewnie zalewasz się łzami?!
— Tak... Nie bardziej...
— Przecież to są właśnie objawy!
— Co robić?
— Nie wiem. Gdybym wiedziała, sama bym sobie pomogła. Masz faceta?
— Nie mam.
— Tak też myślałam. Znajdź sobie faceta! To najlepszy lek na depresję. Tyle to chyba wiesz?
— Nie wiem.
— Już wiesz, i ja też to wiem.
(W słuchawce cisza)
— Stefcia, posłuchaj mnie! Jak wyprasuję tę beznadziejną stertę, zadzwonię do ciebie. W porządku?
— Mniej więcej.
— I uspokój się. W końcu wszyscy ludzie są mniej czy bardziej depresyjni! Ja wpadam w depresję każdego dnia! Przynajmniej na dziesięć minut. Słyszysz?
— Tak.
— Zadzwonię. Dobrze?
— Dobrze.
— No to cześć...
— Cześć...
— Hej, nie odkładaj słuchawki! Coś ci powiem... znasz Matyldę?
— Znam.
— Wyjechała z grupą na Palma de Mallorcę. Na siedem dni! Wyobrażasz sobie!?
— Nie mów!
— Otóż to. Taka prędzej wyciągnie kopyta niż wpadnie w depresję!
— Jasne. Tylko dlaczego słuchawka tak skrzeczy?
— To nie słuchawka, to papuga. Kupiłam sobie papugę. Nie wiedziałaś?! No tak, nie mogłaś wiedzieć. Kilka dni temu. Jest piękna, tylko strasznie wulgarna!
— Nie mów?!
— No!
— W porządku... Odezwij się.
— Zadzwonię. Tylko wyprasuję...
— W porządku...
STEFCI ĆWIEK UDZIELA RAD KOLEŻANKA Z PRACY MARIANA (futranje)
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — -
Kuleczkami ulepionymi z masy świeżego chleba można zetrzeć ślady palców z jasno pomalowanych powierzchni, drewnianych ram, tapet ściennych i kart do gry, a także z pociemniałych grawiur. Zabrudzoną kulkę należy zastąpić nową.
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - nożyczki
— No tak, dzisiejsi faceci to zwyczajni rwacze! Całe szczęście, że w odpowiedniej chwili złowiłam mojego! — westchnęła Mariana i ugryzła kanapkę z szynką. Kawałek szynki niczym sprężyna wyskoczył z kanapki, ale Mariana szybko wsunęła go palcem wskazującym do środka. — A jak się dobrze przyjrzeć — ciągnęła dalej z pełnymi ustami — może ja i jestem prymitywna, ale facet to najważniejsza sprawa w życiu! Dlatego puknij się lekko w tę swoją makówkę! Nie jesteś przecież głupia! Zastanów się!
Mariana przełknęła ostatni kęs, wyciągnęła z torebki śniadaniowej kolejną kanapkę, otworzyła ją, sprawdzając, czy szynka jest na właściwym miejscu, i mówiła dalej:
— No, powiedz mi, co ty masz z życia?! No co?! Siedzisz w domu, z tą swoją starą ciotką i czekasz, aż ci facet spadnie z nieba! O nie! Nie spadnie! Zapamiętaj to sobie! O faceta trzeba zawalczyć.
Mariana przysunęła do siebie papierowy talerzyk i przekręciła tą stroną, gdzie leżały ciastka.
— Do dzieła, ja to z kremem, a ty baklawę (* ciastko z miodu, orzechów i cukru)! Zgoda? Dzisiaj zapominamy o linii! Z jajkami na miękko ruszamy od poniedziałku. Zgoda?!...
+ + + + + + — Słuchaj, powiem ci szczerze, moja droga, ty po prostu nie masz seksapealu, nie masz i... kwita! — powiedziała Mariana, wbijając plastikową łyżeczkę w ciastko. — Na szczęście, to da się naprawić! — dodała ochoczo i oblizała łyżeczkę. — Po pierwsze, musisz zrzucić parę kilo! O to ja się postaram. Mam doskonałą dietę. Po drugie, wybierz się do jakiegoś dobrego fryzjera. Po trzecie, kup sobie kilka odlotowych ciuchów, nie, nie musisz w butiku, teraz, na szczęście nosi się szmaty... Obejrzyj żurnale... A po czwarte — powiedziała Mariana, przysuwając filiżankę z kawą — cóż, co tu dużo gadać, jesteś za poważna, jakby przesadnie porządna, sama nie wiem... — Mariana pokręciła głową, poczym zapaliła papierosa, wydmuchała dym i energicznie kontynuowała dalej:
— Najważniejsze, żebyś była wesoła! — przełknęła łyk kawy Mariana. — Kawę dali dziś doskonałą. No właśnie, to chciałam powiedzieć, jak nie masz humor, ja też zaczynam się ciebie bać. Faceci lubią wesołe dupy! A ty stale obnosisz na twarzy żal do całego świata. Jakby ktoś ci zrobił krzywdę. To u każdego faceta wywołuje od razu poczucie winy. Zresztą, z jakiej racji ktoś miałby lubić bez przerwy czuć się winnym! Pomyśl o tym!
— Przecież — Mariana ponownie sięgnęła po plastikową łyżeczkę i zaczęła wyjadać deser — masz chyba jakieś przyjaciółki, wypuść się z nimi na miasto! Rozluźnij się! Pizda to nie mydło, żeby ją na próżno zużywać! — powiedziała energicznie Mariana i dodała: — Skoro już mam być wulgarna! Rozejrzyj się! Faceci stoją na każdym rogu! Gdzie tylko spojrzysz! Jasne? — strzeliła palcami Mariana.
— Ja, na twoim miejscu — ciągnęła dalej, wypuszczając dym — zabrałabym się też za żonatych. Tyle że taki to nigdy się z tobą nie ożeni, a prawdę mówiąc, na widok cen w hotelach czasem w ogóle im nie staje! Uff, ależ jestem wulgarna! Lepiej tego nie słuchaj! Żal mi ciebie, niezła z ciebie laska, a życie przecieka ci przez palce bez sensu, zupełnie bez sensu!
Mariana przerwała na chwilę, palcem wskazującym pozbierała okruszki chleba z biurka, przełknęła je, potem zmarszczyła czoło, jakby się zamyśliła głęboko, i powiedziała:
— Słuchaj, rozpytam się o tego nowego kierowcę. Bardzo przystojny, a w dodatku może nie żonaty... No dobrze, dobrze, nie będę o nic pytać! — zapewniła i dodała: — Tylko parę szczegółów!
Mariana wstała, zebrała ze stołu papierową torebkę i talerzyk, poczym wszystko wyrzuciła do kosza na śmieci. Następnie spojrzała na zegarek i zaproponowała: — Zapalimy jeszcze po jednym, dobra?!
Mariana spojrzała na Stefcię ze współczuciem, wydmuchała dym i konspiracyjnie dodała:
— Istnieje, moja droga, tysiąc i więcej sposobów, żeby dopaść frajera! W pracy lepiej niczego nie motać, chyba że facet od razu się ożeni. Następni w kolejce to dyskotekowi luzacy... czy ja wiem, nie, to chyba nie dla ciebie... O, weź na przykład taką Szprychę! Wiedziałaś o tym...? Nie?! Wiesz, że Szprycha długo nie wypuszczała się z facetami na balangi!? W końcu dała za wygraną i, proszę, kupiła sobie psa. No wiesz, tego od pedigree pal. Od tej pory każdego ranka nasza Szprycha idzie sobie na spacer... A tam już czeka jakiś frajer z psem. I bla, bla, bla, jak się ma pani pies, a jak pański, od słowa do słowa — i Szprycha wydała się za mąż. Jak w tym dowcipie!
Mariana przerwała na chwilę, wyciągnęła z torebki czekoladę, odłamała kawałek, poczęstowała Stefcię i ciągnęła dalej:
— A nasza Ankica?! Nic nie wiesz?! Ta z tymi pięknymi zębami. Przecież ona wyszła za mąż na fotelu dentystycznym! Pewnego pięknego dnia rozbolał ją ząb... i to wszystko! Młody dentysta i tarirarira. Zajebiście!... No bierz, bierz! — Mariana podetknęła Stefci czekoladę. — Z dietą ruszamy od poniedziałku!... Tak... A Ditta?! To dopiero numer! Nic nie wiesz?! To, że starzy zostawili Ditcie dom, to wiesz. No i Ditta postanowiła go sprzedać, na co samotnej babie taka kurna chata... W porządku, ty nie masz domu, ale ja ci to opowiadam, żebyś zobaczyła, jak się ludzie spotykają... No i dała ogłoszenie do gazet. Któregoś dnia zadzwonił taki super facet i powiedział, że chciałby kupić dom dla siebie i swoich starych. Architekt. Dopinali szczegóły w sprawie tego domu przynajmniej z miesiąc i w końcu się pobrali. Teraz wszyscy sobie razem pięknie żyją Oni i jego starzy... Mówię ci, człowiek nigdy nie wie, kiedy i na kogo trafi!
Mariana spojrzała nagle na zegarek, szybko siadła do maszyny i powiedziała:
— Już wpół do dwunastej, do roboty!
Poczym stuknęła kilka razy w maszynę, spojrzała na Stefcię i westchnęła:
— Dlaczego ja, do cholery, nigdy nie jestem w depresji?!
STEFCIA ĆWIEK PRZJMUJE RADY
a) Ubiór
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - -
Czy wiecie, że woda, w której gotował się szpinak, jest doskonałym środkiem do prania rzeczy z czarnej wełny?
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - nożyczki
W tym rozdziale Stefcia podejmuje heroiczną próbę przeczytania modnych kobiecych magazynów — dowiaduje się, jak powinna być ubrana, ale litery zlewają się jej wkrótce w jedno stunożne słowo. Zasypia. A ciotka jak zawsze ma stosowną anegdotę na tę okoliczność:
— To nieprawda, że wszystkie krawcowe umierają od ukłucia igły. Jedna z naszych z Boszanskiej Krupy umarła od lodów. W tamtych czasach lody rozwozili lodziarze w tych swoich wózkach i krzyczeli... O tak: Loodyyyy bambino! Loodyyyy! Jeszcze dziś pamiętam, jak krawcowa wychylała się z okna z centymetrem zawieszonym na szyi i szpilkami w zębach, poczym zaczynała krzyczeć: „Lodziarzu! Proszę tutaaaj, tutaaaaj! (...) To było straszne! Umarła na zapalenie płuc. I wszystko przez te lody! Wcale nie przez igłę...
b) Figura
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — -
Mięso przed chwilą kupione, wygląda na twarde i żylaste? W takim wypadku niezależnie od tego, co zamierzaliście z nim zrobić, najpierw trzeba je włożyć do naczynia z mlekiem i odstawić, żeby wymoczyło się przez mniej więcej pół godziny. Będzie potem miękkie i smaczne.
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - nożyczki
W tym rozdziale Stefcia przekonuje się, że mimo diety wskazówka wagi ani drgnie. Piątego dnia wstrzemięźliwości rusza do cukierni. Wraca do domu z pełną torbą smakołyków, zamyka drzwi, zaciąga zasłony (ciotka jest w Bosanskiej Krupie), włącza telewizor. Zaczyna się orgia jedzenia tocząca się równolegle z filmem rysunkowym o Królewnie Śnieżce.
—. —. —. — Co by się stało, gdyby Królewna była brzydka? — zastanowiła się nagle Stefcia i napoczęła kolejne ciastko. — Pewnie nie byłoby bajki — myślała dalej i pociągnęła łyk wina. — Wszystko przecież zaczyna się od tego, że była ładniejsza od macochy! (...)
Ach, żyć szybciej! Szybciej, niech się dokona życie, które ją czeka, otworzą rozległe przestrzenie, szybciej, żeby nie postarzeli się kochankowie, którzy będą ją wielbić, szybciej, żeby nie zatrzymały się pociągi, którymi będzie podróżować, szybciej, żeby nie wyschły morza, żeby suknie nie zmieniły się w proch, szybciej, żeby życie nie stopiło się jak lukier na wierzchu ciastka, szybciej, Stefcia błądziła łyżeczką po talerzyku, szybciej, oblizywała ją, jakby to był jej los, szybciej, kołatały się myśli w głowie Stefci, szybciej, mściła się za wszystko Stefcia ćwiek...
+ + + + + A wtedy poczuła nagle błogie zmęczenie, w głowie mąciło jej się i szumiało, miała wrażenie, że tonie, że nogi oplatają jej szuwary i mocno ciągną ją na dno, to było straszne i zachwycające jednocześnie, więc Stefcia się poddała...
c) Makijaż
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — -
Jeśli przy malowaniu rzęs zdarzy się, że zamiast pomalować rzęsę zrobicie małą kropkę na powiece, należy wziąć papierową chusteczkę i usunąć nadwyżkę tuszu. Albo przy sczesywaniu podłożyć chusteczkę pod rzęsy.
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — nożyczki
W tym rozdziale Stefcia Ćwiek dowiaduje się, jak należy pielęgnować skórę, oczy, twarz, wargi i włosy. Jednym słowem — dalszy ciąg mądrych nauk rodem z kobiecych magazynów. Następnie próbuje ćwiczyć wargi i policzki wedle zaleceń, powtarzając ćwiczenia po dziesięć razy.
Ciotka Stefci Ćwiek powiedziała:
— Jedna taka z Boszanskiej Krupy zawsze robiła makijaż węglem z zapałek. Zapalała zapałkę, o tak... a potem zwęglonym czubkiem czerniła rzęsy. Kiedyś trafiła zapałką prosto w oko i zupełnie oślepła. Może nawet wciąż żyje... Nie wiem... Wiem tylko, że nigdy nie wyszła za mąż...
STEFCIA ĆWIEK I MĘŻCZYŹNI (zapięcie na ukryte guziki)
a) Stefcia i Szofer
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — -
Zdarzyła się katastrofa — w jasnym ubraniu usiedliście na trawie? Plamy można usunąć destylowaną wodą, w której uprzednio należy rozpuścić alkohol.
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — nożyczki
Co będzie, jeżeli stara wróci z Bosanskiej Krupy przed czasem?! — myślał Szofer, dzwoniąc do drzwi.
— A, to pan! — powiedziała zmieszana Stefcia.
I zaczyna się pierwsze spotkanie Stefci z mężczyzną, który ma jej dać szczęście. On plecie swoje androny, ona cały czas myśli, czy zachowuje się tak, jak powinna. Kiedy Szofer upewni się, że Stefcia nie ma chłopaka, rusza do ataku, cały czas popijając koniak. Atak oznacza po prostu zaciągnięcie jej do łóżka. Ona ma skrupuły, bo nie dała mu jeść, nie pościeliła łóżka... I kiedy już wydaje się, że do czegoś dojdzie, Szofer potyka się o własną torbę i nagle zaczyna się z niej dobywać nieustające szczekanie psa. To mechaniczne zabawki, które gdzieś miał dostarczyć Mechanizmy okazują się silniejsze od prób Szofera, by je uciszyć. Jego szamotanina kończy się tak, że dopija koniak, zapina spodnie, zostawia jednego szczekającego pieska Stefci i wychodzi pod byle pretekstem. Ona ucisza zabawkę po jego wyjściu, stając na niej swoim ciężarem. Kiedy zapada cisza, znajduje portfel, a w niej zdjęcie kobiety z bliźniakami. Postanawia zwrócić portfel przez Marianę. To w końcu był jej pomysł z tym Szoferem.
b) STEFCIA I TRÓJFAZOWIEC
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - -
Porada krawiecka
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - - — — nożyczki
— A gdzie twoja ciotka? — spytał Trójfazowiec, wślizgując się przez drzwi.
— W Bosanskiej Krupie — odparła Stefcia.
— Acha. W porządku! — powiedział Trójfazowiec. — Nie lubię, kiedy ciotki snują się po mieszkaniu, jak przystępuję do rzeczy.
Trójfazowiec uspokojony zapewnieniem, że Stefcia nie studiuje (a nie przepada za studentkami), obiecuje natychmiast, że ją „przeleci”, nie przestając jednocześnie żuć gumy, poczym zwala się na łóżko. Zapada cisza. Następuje naprzemienne żucie gumy (Trójfazowiec) i palenie papierosa (Stefcia) oraz błądzenie oczami po suficie (oboje). Wreszcie rozebrawszy ją, obala ją na podłogę i dość beznadziejnie prowadzi „grę wstępną”. Nagle przerywa – poczuł głód. Stefcia z ulgą przygotowuje mu kanapki.
Trójfazowiec, zabierając się do jedzenia, dalej opowiada, czego to on ze Stefcią nie zrobi, jak to on ją „przeleci”. W ten sposób dotrwali do świtu. Trójfazowiec, nagle zaniepokojony, gdzie przykleił gumę, którą musiał wyjąć, by skonsumować kanapki, oświadcza, że niestety musi iść, przecież zaraz może wrócić ciotka.
c) Stefcia i Intelektualista
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — -
Porada w sprawie środków antybólowych
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — — nożyczki
— Nie mówiłaś, że mieszkasz ze starą ciotką! — powiedział Intelektualista, wchodząc do pokoju.
— To prawda, ale jej nie ma.
— A gdzie jest?
— W Bosanskiej Krupie.
— Szkoda! — powiedział Intelektualista. — Uwielbiam stare ciotki!
Tym razem to on przyniósł butelkę koniaku i natychmiast ją otworzył. Popijając, wypytuje, dlaczego właściwie Stefcia i jej koleżanka były w kawiarni, w której się poznali „Przecież to zwykły bajzel!” Wypytując dalej — głównie o koleżankę Stefci — dopija koniak i pyta, czy ma coś do picia. Stefcia ma jeszcze resztkę po wizycie Szofera. Intelektualista zaczyna pleść ogólnodostępne banały o potrzebie miłości – „Wszyscy tylko jej pragną!” — i takie tam. Wkrótce Stefcia orientuje się, że jest pijany. Okazuje się, że jego żona uciekła z hydraulikiem. I znowu cisza. Stefcia nie ma płyt. A kiedy go zapyta, dlaczego zawsze tak jest, że to ona jest na straconej pozycji, on opowiada jej opowiadanie Haszka o panu Kalinie...
I po raz pierwszy Stefcia ma wrażenie, że ktoś ją zrozumiał Wszystko jest beznadziejne. Czy mam dodawać, że osiągnięte porozumienie zaprowadzi ich do łóżka, tyle że to Stefcia z trudem go tam zawlecze (pijanego), a on zwali się w pościel, „złapawszy ją za cyc”?
Rano z trudem go dobudzi, on upewni się, czy do czegoś między nimi doszło (nie doszło) i wypiwszy kawę wpadnie na wspaniały pomysł: mógłby zadzwonić do żony hydraulika.
SEN STEFCI ĆWIEK
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - -
Porada, co robić, gdy ktoś obudzi się w środku nocy
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - nożyczki
To sen-komentarz. Obraz Mariany, koleżanki leżącej w torcie na stole obraz Stefci na dnie wodnego zbiornika. Najpierw w jej stronę płynie karp — Trójfazowiec, potem mechaniczny piesek — Szofer, i wreszcie żółw — Intelektualista. Kiedy sobie uświadomi, że wszyscy trzej przepadli na zawsze, Stefcia usłyszy głos wodorostów:
„Widzisz, wszyscy mężczyźni to zwierzęta, a niektórzy z nich na dodatek mieszkają w głębinach wodnych!” — zaszemrały wodorosty. I wtedy Stefcia poczuła, jak niepowstrzymanie rośnie i staje się gładka, wypełniona wodą. Głos Mariany dochodził gdzieś z daleka przez muł i wodorosty: „Stefciu, nie jesteś mydłem, by dać się zużywać, dać się używać, dać się żywać... wać... ććć...” — głos powoli tonął i zanikał w piasku, zostawiając za sobą wąską szczelinę.
A Stefcia poczuła, że zaczyna się pienić, jakby była wielkim mydłem. „Boże, zamydlę całą wodę! — pomyślała. Piany było coraz więcej i więcej... — Mam wrażenie, że cała już się wymydliłam” — pomyślała, poczym ujrzała samą siebie, jak leży we własnych rozchylonych dłoniach niczym gładki, obły ostatek mydła, i to był — koniec.
PODWÓJNA AUTORSKA FASTRYGA
+ + + + + + Droga moja, biedna Stefciu Ćwiek! Czara goryczy się przelała! Gdybym była dobrym człowiekiem i tak samo dobrym pisarzem, powinnam teraz stanąć dzielnie w twojej obronie. I poznać cię wreszcie z mężczyzną twojego życia!...
Teraz następuje wizja szczęśliwego życia Stefci w stylu hollywoodzkim: tysiące przeszkód, ale on i ona się kochają, więc wszystko kończy się szczęśliwie, choćby na drodze piętrzyły się nieszczęścia.
Tak bym ci życie wymościła różami, droga moja Stefciu, gdybym tylko była dobrym pisarzem. Ale ja jestem z tych, co to im „życie dyktuje, a oni piszą”, a nawet jeszcze gorszych...
STEFCI ĆWIEK UDZIELA RAD EMANCYPOWANA ELA
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - -
Jeżeli chcecie, żeby lakier na paznokciach dłużej się trzymał, należy — kiedy lakier wyschnie — posmarować paznokcie białkiem.
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - - — — - — - nożyczki
— Nie znoszę typowych kobiet! — Emancypowana Ela energicznie pokręciła głową i wbiła papieros w cygarniczkę z kości słoniowej.
Z rozmowy Emancypowanej Eli ze Stefcią wyłania się obraz typowej kobiety, która trwoni życie, wisząc na ramieniu mężczyzny. A przecież:
— Coraz mniej jest takich, na szczęście. Dla kobiety najważniejsze jest, żeby pracowała, wdychała życie pełnymi płucami, pamiętając, że mężczyzna to nie jedyna rzecz na świecie!
— A Mariana uważa, że jedyna — cicho wtrąciła Stefcia.
— Mariana to krowa! Głupia kretynka, która myśli, że wychodząc za mąż za tego swojego typka, złapała Pana Boga za nogi! (...) Na pewno ci poradziła, żebyś sobie znalazła faceta! I nie udało ci się! A teraz tkwisz w jeszcze większym gównie, niż przedtem!
— Skąd wiesz? — zdumiała się Stefcia.
— Wiem! Wszystko wiem! Znam wasze dusze, znam każdy wasz oddech! To jasne jak słońce, że ci nie wyszło! Bo nie mogło!
— Jak to...
— Prosta sprawa. Chwytałaś się faceta jak ostatniej deski ratunku. Masz to wypisane na twarzy. Zakochujesz się w sekundę... Wystarczy, że ktoś cię na ulicy zapyta, która godzina!
— To co mam robić? — poddała się Stefcia.
— Żyć, na litość boską! Wziąć się do roboty... czytać!
Następują rady Emancypowanej Eli: Stefcia ma czytać, iść na wystawę, do teatru, zapisać się na kurs angielskiego. życie jest przecież takie ciekawe. Zanim wyjdzie od Stefci, Emancypowana Ela oznajmi naszej kompletnie zdruzgotanej bohaterce, że właśnie wychodzi za mąż. Już po raz piąty.
STEFCIA ĆWIEK PRZYJMUJE RADY
a) Stefcia Ćwiek w teatrze
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - -
Jajek, które mają pękniętą bądź wybrzuszoną skorupkę, nie da się ugotować tak, żeby nie wypłynęło z nich białko a nawet żółtko. Jeśli nie macie innego wyboru, weźcie te jajka, ale owińcie je folią aluminiową, po czym śmiało włóżcie do wody.
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — nożyczki
—. —. —. — W sali było potwornie duszno. Stefcia z początku uważnie śledziła wszystko, co działo się na scenie: króla, królową i młodą zakochaną Ofelię, która podobała jej się najbardziej. Poczuła żal, kiedy Ofelia się utopiła. Potem na scenę weszli grabarze — stali w dole, o czymś rozmawiali i łopatami wyrzucali prawdziwą, najprawdziwszą ziemię, co Stefcię zaskoczyło najbardziej, bo na scenie niewiele było rzeczy prawdziwych.
W tym momencie Stefci robi się słabo i przedzierając się przez zbity tłum ludzi w ostatniej chwili dopada toalety. Kiedy uświadomi sobie, że świat to takie wielkie pudło, w którym jest następne mniejsze — teatr, a w teatrze... ona zaś zamknęła się właśnie w najmniejszym i nie ma drogi ucieczki, słyszy nagle rozmowę dwóch teatralnych sprzątaczek w duchu rozmowy grabarzy, tyle że o raku, chorobach kobiecych itp. To dobija ją ostatecznie.
b) Stefcia Ćwiek czyta „Panią Bovary” Gustawa Flauberta
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - -
Porada, jak zrobić zakładkę do książki
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — nożyczki
Stefcia czyta książkę (znaczące cytaty) i popada w jeszcze większy smutek. W tym stanie widzi ją ciotka, która właśnie wróciła z zakupów i opowiada anegdotę o takiej jednej, co to stale płakała i płakała, aż wreszcie wyszła za mąż i przeszło jej jak ręką odjął.
c) Stefcia Ćwiek na wystawie
Tak naprawdę Stefcia Ćwiek nie pójdzie na wystawę. Autorka jest zawiedziona swoimi pomysłami (Stefcia widzi na wystawie fallusa, który automatycznie staje itp.), co więcej uświadamia sobie, że ilekroć nie wie, co zrobić ze Stefcią, każe jej się pogrążać w smutku i zapłakiwać na śmierć.
Tak więc tym razem odpowiedni kawałek materii do patchworka nie został znaleziony, a i poprzedni był już lekką fuszerką... żeby jednak wszystko nie przepadło, załączam pożyteczną radę, która doskonale wpasowuje się w naszkicowaną tematykę.
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — -
Zdjęcia nie będą się kołysać w te i wewte, jeśli z tyłu ramy przylepi się taśmę klejącą.
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - nożyczki
STEFCIA ĆWIEK ŚPI Z GŁOWĄ PROSIAKA W RAMIONACH, CZYLI KOLEJNY ATAK DEPRESJI
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - -
Nie należy nigdy suszyć włosów suszarką, siedząc w wannie pełnej wody.
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - nożyczki
W tym rozdziale Emancypowana Ela i jej świeżo upieczony mąż na chwilę wprowadzają się do Stefci — ciotka wyjechała, a oni nie mają się gdzie podziać zaraz po ślubie. Tak więc weselne przyjęcie przenosi się do mieszkania Stefci. Stefcia popija wino, kieliszek za kieliszkiem, i obserwuje weselnych gości. Panna młoda wydaje jej się silna niczym kombajn, który metalowymi zębami wyrywa kolejne warstwy ziemi.
To potworne — pomyślała Stefcia i wypiła kolejny kieliszek wina. I nagle odezwała się ze swojego kąta strasznym głosem:
— Ela, z ciebie to prawdziwy seksualny kombajn!
Na moment wszyscy ucichli, spoważnieli, po czym Ela pierwsza wybuchła głośnym śmiechem... Stefci zakręciło się w głowie, coś ją mocno pociągnęło w sen, poczuła, że plącze się w czyichś rękach a może nogach, zresztą — było jej wszystko jedno.
Rano budzi się z głową weselnego prosiaka w ramionach, wśród kwiatów, którymi ją ozdobiono, obok niej leży obiecany bukiet panny młodej. Jest sama, mieszkanie w całkowitym nieładzie, wszędzie resztki jedzenia i picia, gołębie gruchają na parapecie... Stefcia wyrzuca bogu ducha winną głowę prosiaka przez okno, a w ślad za nią bukiecik Emancypowanej Eli. Przykrywa się prześcieradłem. I tam, w ciemności pod prześcieradłem, postanawia ostatecznie — umrzeć.
ANUSZKA, BARDZO DOŚWIADCZONA W SPRAWACH DEPRESJI, OBWIESZCZA STEFCI ĆWIEK NOWINĘ
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - -
Jeśli chcecie, żeby mimoza stała długo w wazonie, zamiast do zimnej wstawcie ją do ciepłej wody!
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — nożyczki
Dzwoni Anuszka. Okazuje się, że jest zakochana. Opowiada historię, jak to poszła w sprawie horoskopu i... wpadła po uszy. Jej wybranek postawił też horoskop Stefci i oświadczył, że wkrótce w jej życiu nastąpi przełom. Szczęśliwy, oczywiście. Także i tę rozmowę dwóch przyjaciółek przerywa skrzekliwy głos wulgarnej papugi.
STEFCIA ĆWIEK I PAPUGA
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - -
Na wiosnę zaczynają się problemy z ukąszeniami insektów. Jako środek pierwszej pomocy może posłużyć sok z cebuli. Kilka kropel należy wetrzeć w ukąszone miejsce, a wtedy i ból, i opuchnięcie w sposób wyczuwalny się zmniejszą.
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - nożyczki
Stefcia decyduje się nie wychodzić z depresji. „Nawet Anuszka się zakochała!” — płacze, choć nie rozumie, dlaczego miałby to być powód do szczególnej rozpaczy. Zapewne dlatego, że zawsze musi być ktoś, komu jest gorzej niż nam, a tymczasem Anuszce było lepiej.
I nagle jak grom z jasnego nieba spadło na Stefcię olśnienie — papuga! Otóż to! Papuga! Anuszka kupiła papugę, bo była w ciągłej depresji. Od tej chwili
" " " " " " wszystko przybrało w jej życiu lepszy obrót. Najwyraźniej papuga była drobnym, tajemnym wezwaniem pod adresem życia, sygnałem S.O.S., dyskretnym znakiem danym losowi — niczym uchylona firanka w oknie lub wazon z kwiatami, upuszczona chusteczka lub zapalone światło w pokoju... Los odebrał sygnał wysłany przez Anuszkę.
A w końcu — rozmyślała Stefcia — papuga jest mniejsza i tańsza od psa, to właściwie nie jest zwierzę, zaledwie ptak, pies, na przykład, szczeka, a papuga nie, tylko szczebiocze, skubie ziarenka i na pewno jest o wiele weselsza od psa...
I Stefcia kupuje papugę. Robi jej się lżej na sercu i wszystko zaczyna iść lepiej. Aż tu nagle, kiedy któregoś dnia Stefcia odpoczywa w błogim nastroju i poczuciu, że jej życie wypełniło się ciepłem i wiele dobrego ją czeka, słyszy nieludzki głos:
— Stefcia Ćwiek, twoja dupa to miech!
— Coooooo!? — zmartwiała Stefcia.
Z klatki niewzruszenie wpatrywały się w Stefcię małe czarne oczka papugi.
— Stefcia Ćwiek, twoja dupa to miech! — powtórzyła obojętnie starczym głosem papuga.
Stefcia, oczywiście, nie powstrzyma swojej złości i otworzywszy klatkę, wypuści papugę na wolność. Papuga nawet na nią nie spojrzawszy, odleci. A nasza bohaterka? Cóż, znowu zacznie wylewać łzy nad swoim nieszczęśliwym życiem. Serce jej się kraje. łzy płyną. A Stefci wydaje się, że jedno jej tylko zostało — pętla na szyję.
— Święta Małgorzata! — zamruczała nagle przez sen ciotka. — Za dnia dziury łata, w nocy kraje, jak jej materii staje! — Poczym zmieniła pozycję w fotelu i zachrapała.
STEFCIA ĆWIEK ROZMYŚLA O PIERWSZYM DEFLORANCIE, DRUGIM DEFLORANCIE I SAMOBÓJSTWIE
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - -
Wiecie, kiedy jarzyny są ugotowane? Kiedy opadają na dno garnka — są gotowe, a kiedy utrzymują się na powierzchni, potrzeba jeszcze chwili, by doszły.
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - nożyczki
Tytuł jest jak najbardziej adekwatny. Stefcia przypomina sobie swoje dwie „skonsumowane” przygody łóżkowe, ale ponieważ były byle jakie, uznaje obie za „ten pierwszy raz”. Zrozumiawsz,y jakie to wszystko żałosne, co przytrafia jej się w życiu, postanawia popełnić samobójstwo. Po dłuższym zastanowieniu kładzie się do wanny, łyka wszystkie pigułki ciotki i zapada w głęboki sen.
Kiedy się przebudzi, uroczy lekarz wychodzi z ich mieszkania, jej i ciotki, a nad nią pochyla się zrzędząca ciotka, która właśnie wróciła z Bosanskiej Krupy. Nie rozumie, dlaczego Stefcia połknęła wszystkie jej preparaty witaminowe i trzy środki nasenne, dlaczego wyszedłszy z wanny, mokra położyła się do łóżka. A właściwie rozumie, tylko złości ją dyletanctwo.
— Dyletanci! — burczała pod nosem ciotka. — Tak jak ten Pero z Boszanskiej Krupy. Postanowił się zabić w najgorszy z możliwych sposobów. Połknął nóż. I nic. Ponowił rzecz całą z widelcem. I znowu nic. Wtedy dostał szału, rozbestwił się i połknął całą srebrną zastawę żony na dwanaście osób! I nic! Proszę, nadal żyje i ma się dobrze. Idiota! Szkoda zastawy...
STEFCIA ĆWIEK PRZYPOMINA SOBIE JEDNĄ Z RAD EMANCYPOWANEJ ELI
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — -
Resztki pasty z „pustej” tubki można wycisnąć po uprzednim zanurzeniu jej na kilka minut we wrzącej wodzie.
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — nożyczki
JAK PO ANGIELSKU MÓWI SIĘ GRUPA KRWI? — z tym pytaniem zwracały się do Stefci Ćwiek wielkie, groźne litery. Stefcia rozejrzała się wokół siebie. Nikogo prócz niej nie było. Pytanie skierowano najwyraźniej do niej. Rzeczywiście — pomyślała Stefcia. Jak po angielsku mówi się grupa krwi? I ostrożnie podeszła do plakatu.
Rozmowa z hasłami z plakatu ciągnie się jeszcze przez chwilę, aż wreszcie Stefcia postanawia zapisać się na kurs języka angielskiego. Wesoła wchodzi do domu i pyta ciotkę:
— Ciociu, jak po angielsku mówi się „grupa krwi”?
— Blad tajp! A dlaczego pytasz? — odpowiedziała ciotka i dodała: — Grupa krwi to bardzo ważna rzecz. Ja mam grupę B i nigdy tego nie zapominam. Rzeczywiście trzeba to umieć powiedzieć nie tylko w swoim, ale i w obcych językach. Ilu to już umarło tylko dlatego, że nie znali swojej grupy krwi!...
STEFCIA ĆWIEK W HAPPY ENDZIE AŻ PO GARDŁO
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — -
Porada kulinarna, jak otrzymać porządną pianę z białka
— - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — - — nożyczki
Stefcia Ćwiek na kursie języka. Bardzo jej się tu podoba. Docenia korzyści płynące z nauki. A kiedy wychodzi po lekcji, Mister Frndić podchodzi do niej na przystanku tramwajowym i zagaja po angielsku. Pod Stefcią uginają się nogi, ale pozwala odjeżdżać w siną dal kolejnym tramwajom.
" " " " " " " Yes, zamrugało zielone światło semafora, yes, zastukotały myśli w głowie Stefci, yes, zabiło jej serce, yes, mówiły uśmiechy na twarzach przypadkowych przechodniów, yes, dzwoniły tramwaje, yes, zapalały się światła w oknach domów, yes, chwiał się pijak, yes, przytakiwały ulice, yes, yes, yes...
Wszystkie kawiarnie były już zamknięte, ale Stefcia Ćwiek i Mister Frndić szli dalej. Stefcia wiedziała już, że wszystko wokół niej nagle ruszyło z miejsca i nieprędko się zatrzyma; że wszystko zdąża do przodu, do przodu, jak lesson fourteen, lesson fifteen, lesson sexteen..
THE END
Po tych zamykających historię słowach są jeszcze dodatki, a więc krawieckie aplikacje. W dwu-, trzyzdaniowych akapitach Dubravka Ugresic podsuwa czytelnikowi możliwe ozdobniki tego, co zostało powiedziane na końcu. Te ozdobniki napisane są w różnych konwencjach, ale autorka ma świadomość, że to już tylko ozdobniki. Nawet nie przypisy. Nagle przychodzą jej do głowy rozmaite zarzuty, z którymi może spotkać się jej kobieca proza. Że bohaterka nijaka, bez charakteru, że odbiera się jej jakąkolwiek szansę, że nie ma słowa o aborcji, o nieślubnym dziecku, żadnej wizyty w dyskotece, ciotka to tylko szkic do postaci, wszystko to jakieś uogólnienia... i wreszcie:
Usłyszałam jeszcze jeden głos... znam go, jest taki twardy, redaktorski...
— Za krótkie! — mówi.
— Co? — pytam.
— Po prostu za krótkie! — potwierdza.
— Ach tak! — mówię.
Zmęczona opuszczam ręce. I nagle widzę na swoim biurku — trzy jabłka! Jakby
= = = = = = = spadły z nieba! Uśmiechnęłam się i pomyślałam: jedno trafi do moich ust, drugie do ust bohaterki, a trzecie będzie dla — ciotki Stefci Ćwiek!
W kolejnym rozdziale odbywa się babskie konsylium. Matka autorki, jej ciotka, sąsiadka matki, przyjaciółka ciotki z Brna, a także dwie kuzynki próbują pomóc autorce wybrnąć z kłopotu, w jaki wpędziło ją to jedno krótkie redaktorskie stwierdzenie. Wysłuchując ich rad i wyobrażeń o życiu, a zwłaszcza szczęściu, nagle autorka kobiecej prozy uświadamia sobie, jak bardzo jest samotna. Opuszczając rozszczebiotane kobiety, myśli o tym, że ich wyobrażenia to najzwyklejsze klisze, że mikroby kiczu to najbardziej żywotne organizmy emocji, że melodramatyczna wyobraźnia jest niezniszczalna, że naszym życiem w naszych marzeniach rządzi bajka, że ona, autorka kobiecej prozy będzie więc musiała wymyślić jakiś niespodziewany spadek dla Stefci i wysłać ją na Thaiti, że jednak tego nie zrobi, a przecież nie da się bez happy endu...
Książkę zamyka autorska eksplikacja, dlaczego właśnie taką prozę chciała napisać, jaka jest jej rola, co autorka chciała powiedzieć, dlaczego wybrała taką a nie inną bohaterkę (dzięki postaci zwykłej maszynistki autorka chciała stworzyć prozę mającą wdzięk rodem z Harlekina)... Wszystko zwięźle, ze śmiertelną powagą, w trzynastu punktach z powodu kobiecej potrzeby, by wszystko było w jak najlepszym porządku, symetrycznie ułożone względem fatalnej trzynastki I wreszcie autorka może odpocząć i uczciwie na to zapracowawszy, wziąć do ręki Hrabala i raz jeszcze przeczytać, jak to było z jego bohaterem.
Wydanie I
- Seria wydawnicza: Poza serią
- Tłumaczenie: Dorota Jovanka Ćirlić
- Rodzaj okładki: Okładka miękka, foliowana ze skrzydełkami
- Liczba stron: 140
- ISBN: 838739166-2
- Cena okładkowa: 27,00 zł
- Data publikacji: 31 grudnia 2002
Inne książki tej autorki
- Dubravka UgresicKultura kłamstwa
- Dubravka UgresicMinisterstwo bólu
- Dubravka UgresicBaba Jaga zniosła jajo
- Dubravka UgresicForsowanie powieści-rzeki
- Dubravka UgresicAmerykański fikcjonarz
Inni klienci kupili również:
- Beata SzadyPolska według Ryszarda Kai
- Paweł SołtysSierpień
- Wojciech ŚmiejaPo męstwie
- Jul ŁyskawaPrawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców
- Patryk ZalaszewskiLuneta z rybiej głowy
- Michał R. WiśniewskiZakaz gry w piłkę
- Deborah LevyKoszty życia
- Paweł SołtysNieradość
- Joanna WilengowskaKról Warmii i Saturna
- Michele MariTy, krwawe dzieciństwo