Tomasz Różycki, Złodzieje żarówek
- Kurier
- 11,79 zł
- paczkomat
- 12,70 zł
- poczta
- 12 zł
- odbiór osobisty (Warszawa)
- 0 zł
- pliki
- 0 zł
Życie w bloku, arcydziele surowego piękna czasów późnej komuny, to
prawdziwa metafora
istnienia człowieka nowoczesnego. Wszak mieszkania unoszą się
nad ziemią, a dziesiątki balkonów zwisają nad miastem, dzięki czemu mieszkańcy
mogą dystansować
się od przyziemnej zgnilizny i klasowo niedopasowanych
sąsiadów.
W tym centrum wszechświata, na ostatnim piętrze – gdzie najbliższymi sąsiadami są niebo i synogarlice – mieszka Tadeusz, który od ojca dostał ważne zadanie: pójść z puszką ziarnistej kawy do Stefana, złotej rączki, z prośbą, by ów kawę zmielił. Wyprawa nie jest łatwa, trzeba pokonać korytarz, taki, ja wiem, na sto, góra sto dwanaście metrów, oszklony dwudziestoma, no, może dwudziestoma dwoma oknami, ciemny, bo łobuzy ciągle wykręcają żarówki. A jak tu przejść samotnie przez zaułki tego betonowego Akropolu, skoro ukryte bóstwa i centaury tylko czekają, by w człowieka wejść i go przebóstwić?
Złodzieje żarówek to znakomita i zaskakująca proza. Pod doskonałym piórem Tomasza Różyckiego wielka płyta przeistacza się w wielopiętrową opowieść o życiu bloku i jego mieszkańcach, splecioną z sąsiedzkich plotek i osiedlowych legend. Korytarze wydłużają się i plączą, czas i narrator gubią, a przed czytelnikiem rośnie surrealistyczna, straszna, ja wiem, może nawet trochę śmieszna opowieść o PRL-owskiej Polsce pomieszczonej w jednym bloku.
-
Różycki w „Złodziejach żarówek” bawi się świetnie i nas do wspólnej zabawy zaprasza […]. Podoba mi się inteligentny, niejednoznaczny humor pisarza.
-
Genialnie i niejednoznacznie odmalowana przez Różyckiego rzeczywistość końca lat siedemdziesiątych i początku lat osiemdziesiątych w opolskim bloku, przedstawiona jest często w sposób humorystyczny i umowny. Zarazem bardzo dużo w niej napięcia, przemilczanych tragedii, wiszącej w powietrzu grozy. Chyba jest to bardziej rzeczywistość przerażająca niż zabawna.
-
Tomasz Różycki kieruje swoją książkę do czytelników, z których większość nie zna innej codzienności niż w bloku właśnie. […] To świetny pomysł, aby akcję książki umieścić w jednym z takich PRL-owskich bloków, przywodzących na myśl choćby perypetie ludzi z ulicy „Alternatywy 4”.
-
Złodzieje żarówek to bowiem przepełnione niejedną alegorią i dygresją reminiscencje z epoki jakże nam bliskiej i odległej jednocześnie. […] Podróż niekończącymi się korytarzami bez żarówek, tyleż absurdalna co rzeczywista, odległa i niedaleka jednocześnie. Wszystko zdaje się być tutaj i znajome i bliskie, nakreślone i śmiesznie i komicznie, i strasznie i smutno, sumarycznie nie wiadomo jednak co dokładnie i w jakiej proporcji.
-
„Złodzieje żarówek” od pierwszych zdań podejmują grę literacką, wskazującą na umowność opowieści. Różycki, czuły i drwiący, w obsesyjnym, kołującym monologu osnuwa całą rzeczywistość opolskiego osiedla groteską. […] W tle tych obrazów i figli rozwija się w „Złodziejach żarówek” poemat dygresyjny prozą […]. Opowieść piekielnie precyzyjna, lubująca się w dobrze skonstruowanych nawiązaniach i aluzjach.
-
„Złodzieje żarówek” to oryginalne połączenie migotliwości, proteuszowości i fantazmatyczności Schulza z bułhakowowską groteską.
-
„Złodzieje żarówek” łączą tragikomiczny horror sąsiedzki i duchologiczną opowieść o schyłkowej PRL z satyrą na antyk i arystokrację. […] To „Alternatywy 4” dla inteligentów i Homer z humorem.
-
W imieniu Rózyckiego zapraszam do bloku na wielopiętrowa opowieść. Sami się przekonacie, ze warto wejść w te skomplikowana materie…
-
Literatura polska czekała od paru lat na takie zjawisko i się wreszcie doczekała. Jestem bardzo szczęśliwa, że ta książka wyszła.
-
Proza znakomita, trafiona, świetnie skonstruowana, świetnie napisana. […] Literatura niezwykłej klasy.
-
„Złodzieje żarówek” to wydarzenie, na które czekaliśmy.
-
Hiperboliczność zastosowana niemal do każdego niemal szczegółu czy epizodu jest właśnie cechą stylu Różyckiego. Stylu będącego z jednej strony ukłonem w stronę Brunona Schulza, a z drugiej, jak sądzę, efektem możliwości oferowanych przez prozę jako taką.
-
Różycki napisał powieść o PRL-u, która na szczęście nie jest sumą prostych nostalgii i kombatanckich wspomnień. Czym jest? Ustalenie tego leży po stronie osoby czytającej, autor podsuwa różne tropy, ale nie podaje odpowiedzi na tacy, nie dopowiada, pozostawia warstwę sensów w lekkim dygocie, jak opisywany blok, stojący na terenach sąsiadujących z szybami kopalni.
-
Różycki po raz kolejny szafuje słowem, zdumiewa pomysłowością umiejscowioną w zwyczajności i powtarzalności codzienności, a także intruguje do tego stopnia, że od książki nie sposób się oderwać […]. W tym jest jej największa siła – w złożonej prostocie; choć samo sformułowanie mogłoby wydawać się oksymoronem, w kontekście tej powieści nabiera nieoczekiwanego sensu, który wydaje się kluczem do zrozumienia „Złodziei żarówek”.
-
Proza Różyckiego tylko pozornie rozgrywa się w znajomych dekoracjach, jest w niej bowiem wiele z tajemnicy wpisanej w codzienność, nadzwyczajności powiązanej ze wspomnieniem z dzieciństwa, wreszcie specyficznego potraktowania czasu jako sojusznika i przeciwnika zarazem. Młynek do mielenia kawy zamienia się w rodzaj pomostu między tym, co potencjalne i co jest jedynie zapowiedzią, a tym, co spełnione, dokonane i możliwe do przeżycia. Warte uwagi.
-
Różycki [...] wytrawnym stylistą jest i sprytnie uniknął sztampowości, nadając całości rysu mitologicznego, a ponadto zgrabnie przełamując ton nostalgiczny tonacją buffo i elementami zabarwionej ironią krytyki społecznej (wszyscy mieszkańcy bloku mają arystokratyczne nazwiska), a nawet scenami rodem z powieści grozy.
-
[...] podróż w świecie Różyckiego to wędrówka mityczna, baśniowa, wypełniona energią bogów wstępującą w poszczególnych mieszkańców, rozświetlona heraklitejskim ogniem, nawet jeśli realizowanym w fabule jako pirotechniczne doświadczenia małoletnich mieszkańców bloku.
-
Struktura fabularna jest tu prosta: tata każe Tadeuszowi iść do Stefana zmielić kawę. Jednak dzięki grom słownym, wielopiętrowo rozbudowanym zdaniom, wydłużającym się dygresjom, retrospekcjom i sąsiedzkim plotkom podróż ta rozrasta się do rozmiarów epopei. Blok jawi nam się tu jako centrum wszechświata, arka dryfującą w nieznanym kierunku niezależnie od niczego i nikogo z mikrospołeczeństwem składającym się z dziwaków, myślicieli i bohaterów będących ucieleśnieniem osiedlowych stereotypów. Różycki trafnie wychwytuje blokowe zjawiska i zamienia je w doskonałą literaturę.
-
To ballada, mit, legenda. Antropologia blokowiska opowiadanego z perspektywy chłopca wysłanego do sąsiada zmielić kawę. Są tu historie, które ciągną się za Różyckim już od dawna, ale też nowe opowieści. Jest tu cała historia blokowiska, jego ludzkich i nieludzkich mieszkańców, są romanse, jest kryminał, groteska, a wszystko to podane w nastroju wcale nie ironicznym.
-
Mam do tej książki sentyment, bo opowiada o moim świecie. […] Mikrokosmos duszonego kryzysem PRL.
-
Najnowsza literatura - w tym przypadku mowa już o bardzo udanej fikcji - przynosi też odpowiedź na pytanie, jak mogło wyglądać (i zwykle wyglądało) życie w wielkiej płycie.
-
Tomaszowi Różyckiemu udało się nie popaść w ckliwość, jak to się ostatnio we wspomnieniowych tekstach dotyczących PRL-u często zdarza. Nie skaził też swojej prozy nadmiernym krytykanctwem czy dydaktyzmem. Dał realiom tego trudnego i zgrzebnego czasu nowy blask, może i nieco upiorny, przegięty w stronę groteski, ale właśnie tym bardziej przyciągający swą oryginalnością i błyskotliwą fantazją.
-
Autor tej prozy, znany głównie z poetyckich zbiorów, stworzył sugestywną balladę o dogorywającej socjalistycznej Polsce końca lat siedemdziesiątych minionego wieku.
-
Złodzieje żarówek to jednocześnie osadzona w PRL-u powieść inicjacyjna, jak i przestrzeń literacka, w której mity pełniące funkcję poznawczą spotykają się tymi, które stanowią o podmiotowości politycznej. W tym tyglu jest jednak miejsce na odrobinę dziecięcej beztroski i sentymenty, które barwią codzienność sprzed dekad wszystkimi odcieniami nostalgii.
-
Mnogość kontekstów i tradycji literackich; starożytne mity, genealogie ducha, metafizyczne biografie dzieciństwa, mroczne syntezy funkcjonowania małych społeczności i złoty środek smaku. Tak można streścić najnowsze dokonanie literackie Tomasza Różyckiego – pięknie wydaną, znakomicie pomyślaną i napisaną książkę „Złodzieje żarówek”.
-
[Różycki] niezwykle plastycznie, poetycko opisuje przestrzeń [wielkiej płyty] i wpisuje się w mitologie dzieciństwa. […] to poetyckość rodem z Brunona Schulza.
-
Od lat jestem zdania, że tylko tym poetom udaje się proza, którzy potrafią ze swoim rytmem poetyckim wyjść poza skromny konstrukcyjnie obszar wiersza. [Różyckiemu] udaje się to znakomicie, bo pisze Złodziei żarówek jak rzemieślnik znający od lat dobrze swój warsztat, wykonujący każdą nową rzecz z prezycją i zadowoleniem, a zarazem jest w tym mądra intuicja artysty, który od lat idzie za podszeptami swojej wyobraźni i wrażliwości, sięgając po elementy znane mu najlepiej, głębinowe dla jego wyobraźni.
-
Tomasz Różycki […] pisze, że [książka] powstała w miesiąc, czyli w osobistym odczuciu w okamgnieniu. Ja przeczytałam ją w transie, zarywając noc. […] Jego proza poetyckość ma we krwi.
-
„Złodzieje żarówek” to bardzo dobra powieść. Autorowi udało się wybrać całą esencję komunistycznego bytowania Polaków, pokazując nie tylko PRL-owski survival, doskonale przygotowujący naród na wojnę atomową, (aby ten nie wszedł z wprawy, „zajęcia” odbywały się każdego dnia), ale także udało się temu bytowaniu nadać barw (i humoru) poprzez mityczne przetworzenie. […] Tomasz Różycki pokazał, że można o czymś, o czym już napisano tak wiele, napisać jeszcze raz w bardzo autorskiej, oryginalnej wersji.
-
„Złodzieje żarówek” to wspaniała, wciągająca opowieść […], fascynująca mitologia blokowiska doby późnego PRL. Różycki do opowiadania zaprzągł motywy, które jego czytelnicy znają z poprzednich tomów i prozy.
-
Jest więc u Różyckiego trochę Prousta, trochę Friedricha Otto z jego realnością greckich bogów (tylko bez tego nadmiernego niemieckiego patosu), i trochę Oty Pavela, tego od „Śmierci pięknych saren”, bo w „Złodziejach żarówek” – zupełnie tak, jak u czeskiego prozaika – ciepła ironia i chłopacka przygoda miesza się bezustannie z melancholią i poczuciem niedoskonałości świata. To powieść, która poruszy nie tylko tych, którzy dorastali w tym „surowym pięknie późnej komuny”, jakim jest socjalistyczny blok z wielkiej płyty.
-
[…] jest to przykład żelaznej pisarskiej konsekwencji. Niewiele znam dokonań w polskiej prozie, gdzie język byłby zarazem tak transowy i jednocześnie utrzymany bez zmiany tonacji od pierwszej do ostatniej strony. Nie muszę dodawać, że lekturze „Złodziei żarówek” towarzyszyły zachwyt i zazdrość.
-
W „Złodziejach żarówek” kreśli własną kartografię krainy niedoboru. Cyzeluje długie, wielokrotnie złożone zdania, szlifuje je i ozdabia, aż wreszcie jego mapa się autonomizuje. Tak jak zapowiadał to Jean Baudrillard w „Symulakrach i symulacji” z 1981 roku (pisząc wówczas oczywiście głównie o kulturze Zachodu), u Różyckiego mapa zaczyna wyprzedzać terytorium. Staje się zwielokrotnioną, nasyconą formami, kolorami i doznaniami wersją PRL-owskiej przyziemności.
Wydanie I
- Kategoria: Proza polska
- Seria wydawnicza: Poza serią
- Data publikacji: 10 maja 2023
Okładka twarda
- Wymiary: 125 mm × 195 mm
- Liczba stron: 256
- ISBN: 978-83-8191-688-2
- Cena okładkowa: 49,90 zł
E-book・Złodzieje żarówek
- ISBN: 978-83-8191-715-5
- Cena okładkowa: 39,90 zł
-
NominacjaFinał Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus 2024,
-
NagrodaNagroda Literacka m.st. Warszawy,
-
NagrodaVivelo Book Awards,
-
NagrodaGrand Continent 2023 dla najlepszej prozy europejskiej,