Aleksandra Boćkowska, To nie są moje wielbłądy. O modzie w PRL
- Kurier
- 11,79 zł
- paczkomat
- 12,70 zł
- poczta
- 12 zł
- odbiór osobisty (Warszawa)
- 0 zł
- pliki
- 0 zł
Z jednej strony byli projektanci, którzy chcieli ubierać Polaków jak paryżan. Z drugiej było państwo, które chciało ubierać Polaków zupełnie inaczej. A gdzieś pomiędzy ci Polacy, którzy musieli się jakoś ubrać.
Po latach opowiadają o rozkloszowanych spódnicach z siatek na muchy, kurtkach z demobilu zdobywanych „na ciuchach”, białych botkach kupowanych u szewca, ortalionach, nonironach, dżinsach, tetrach i kożuchach, jakby mieli je właśnie na sobie. Opisują kształt guzików przy mankietach, krój kołnierza, deseń podszewki, każdy szczegół. Bo aby te ubrania zdobyć, przemierzyli dziesiątki kilometrów, wystali długie godziny w kolejkach, wyczekiwali w nieskończoność u krawcowych.
Ale to nie jest sentymentalna opowieść o minionych czasach. To raczej próba zrozumienia, dlaczego w PRL moda miała tak wielkie znaczenie: dla państwa, które traktowało ją propagandowo, i dla ludzi, którzy po wojnie chcieli za pomocą ubrań zachować coś z lepszej przeszłości albo wyróżnić się z szarego tłumu.
A co z tym wszystkim mają wspólnego wielbłądy? Bardzo dużo, bo wszyscy się o nie kłócą.
-
Moda byłaby nudna, gdyby chodziło tylko o ubrania. Moda robi się ciekawa dopiero wtedy, gdy chodzi o ludzi. Słuchając opowieści ludzi ze świata mody z czasów PRL, które zebrała Ola Boćkowska, trudno uwierzyć, że Polacy nie wyglądali wówczas jak armia Chińczyków. Jakim cudem nasz barak uchodził za elegancki, gdy trzeba było walczyć o buty, rajstopy, płaszcz zimowy? Do końca nie wiadomo. Te historie mają czasem posmak kabaretowy, ale oddają klimat tamtych czasów. Trzeba przeczytać tę książkę, żeby zrozumieć, że iść do sieciówki i kupić modny ciuch to straszny banał...
-
Aleksandra Boćkowska przedstawiła najważniejsze, znane już zjawiska kształtujące modę PRL-u, jak ciążący nad wszystkimi poczynaniami nadzór polityczny, kiepską kondycję przemysłu odzieżowego i handlu, ale opowiedziała także o tych instytucjach i osobach, które próbowały przenosić do Polski aktualne wzory mody zachodnioeuropejskiej i przybliżać ją żyjącym za żelazną kurtyną Polakom, a zwłaszcza Polkom. Oddała należny, choć nie czołobitny, hołd Modzie Polskiej i jej twórczyni, Jadwidze Grabowskiej; prześledziła historię niebywałego sukcesu Hofflandu i heroiczne boje jego założycielki , Barbary Hoff, o udostępnienie polskiej młodzieży ubrań podążających za trendami obowiązującymi w modzie światowej; przyjrzała się karierze Jerzego Antkowiaka, obiektywnie oceniając jego wkład w tworzenie i promowanie modnych wzorów. Dużą zasługą Autorki jest przypomnienie działalności projektantek, o których na ogół milczą opracowania poświęcone modzie w PRL-u: Kaliny Paroll, Wandy Borowskiej, Krystyny Buczkowskiej, Ireny Gregori. Aleksandra Boćkowska doceniła też działalność pedagogów i uczniów z Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Łodzi, relacjonując ich zmagania z przemysłem, niechętnym plastykom-projektantom, usiłującym przełamać państwowy monopol „uniformizacji” produkcji odzieżowej i obuwniczej.
-
Książka Aleksandry Boćkowskiej jest jedną z najciekawszych, jeśli nie najciekawszą w ogóle pozycją o modzie w PRL. Autorka nie zadowala się obiegowymi „prawdami” o modzie (że czasy były siermiężne, że Hoffland walczył z systemem itp.), tylko drąży poszczególne wątki i dzięki temu, niezależnie od głównego tematu, prezentuje czytelnikowi znakomitą książkę historyczną. Ogromną zaletą „Wielbłądów" (i zarazem powodem do frustracji dla wszystkich noszących się z zamiarem napisania czegoś o modzie i sztuce w PRL) jest bogactwo źródłowe i tematyczne. Aleksandra Boćkowska oddała sprawiedliwość Jadwidze Grabowskiej, Barbarze Hoff, Grażynie Hase, Teresie Kuczyńskiej czy Jerzemu Antkowiakowi. Pokazała rolę „Przekroju” i miesięcznika „Ty i Ja”. Zbadała fenomen „ciuchów” i przyjrzała się, jakie mechanizmy rynkowe i polityczne stały za ofertą Cory czy Mody Polskiej.
Książka porywa reporterskim zacięciem i potoczystą narracją. Tekst ożywiają erudycyjne odwołania do prozy epoki oraz bardzo dyskretnie poprowadzony wątek osobisty, który sprawia, że książkę czyta się z jeszcze większym zaangażowaniem.
-
Mnie w tej książce uwodzi jeszcze coś. Mimo, że autorka spędziła setki godzin w archiwach i przeprowadziła kolejne setki godzin rozmów (making-of z powstawania tej książki byłby nie mniej ciekawy, niż ona sama, zresztą jednym z wątków jest niemożliwa do odbycia rozmowa z Barbarą Hoff), w tej niezwykle dobrze zdokumentowanej opowieści jest masa miejsca na domysły, na niejednoznaczność budujące trójwymiarowość tej historii.
-
Po "To nie są moje wielbłądy" do księgarni wybrać się trzeba. Uwaga! To nie jest puste hasło marketingowe.
-
Książka Aleksandry Boćkowskiej to prawdziwie koronkowa praca z polifonicznym skutkiem. Autorce metodami wręcz detektywistycznymi, uporem, ale bez dziennikarskiej bezczelności, udało się stworzyć literaturę.
-
Kiedy upadał PRL, ja stawałam się właśnie początkującym punkiem, początkującym zresztą pozostałam. Pamiętam, że nosiłam czarną bluzę z Hofflandu wywróconą na lewą stronę i czułam się wywrotowo.
-
To nie jest zwykła książka. To pięknie wydany album, pełen świetnych grafik, archiwalnych zdjęć, wciągających historii. Jedna z tych pozycji, których przegapić nie warto.
-
Książkę Boćkowskiej trudno jest określić mianem "książki o modzie". Tło polityczne jest w niej zbyt istotne. Owszem, dotyczy ona mody, ale więcej w niej reportażu o ludziach tworzących w czasach PRLu określoną branżę.
Wydanie I
- Seria wydawnicza: Poza serią
- Data publikacji: 18 marca 2015
Okładka twarda, lakierowana
- Wymiary: 160 mm × 210 mm
- Liczba stron: 246
- ISBN: 978-83-8049-044-4
- Cena okładkowa: 49,00 zł
E-book・To nie są moje wielbłądy
- ISBN: 978-83-8049-056-7
- Cena okładkowa: 39,90 zł
-
WyróżnienieWydarzenie Roku 2015 według Twojego Stylu,