Autor świetnej „Heroiny” napisał kolejną powieść: seryjny morderca, który zabija ludzi tylko wtedy, gdy się bawią, a głośna muzyka zagłusza strzały. Pary zakochanych nastolatków, które zaczynają znikać w niewyjaśnionych okolicznościach. Głośna i znienawidzona prezenterka TV zostaje zamordowana. Coraz więcej zbrodni. A za każdą z nich czują się winni ludzie, którzy nie mają z nimi nic wspólnego. Prawie nic.
W ciągu „Kilku nocy poza domem” może zdarzyć się tyle, ile w ciągu całego życia. A nawet więcej. Tak jest, gdy epoki zmieniają się co parę miesięcy, a jeden dzień zajęć zawodowo-rozrywkowych płynnie przechodzi w następny. „Kilka nocy poza domem” to kilka dni, które nigdy się nie kończą.
Gdy wszystko dzieje się tak szybko, rozmazują się obrazy i przedmioty. Rozmazują się także ludzie. Ich „wewnętrzna treść” miesza się coraz szybciej, a mikstura, które z tego powstaje, nie jest już ludzka. Trudno jest coś zatrzymać dla siebie. To, co było twoją głęboką i straszną tajemnicą, możesz nagle zobaczyć w telewizji. Najgorsze pomysły chcą być realizowane.
W ciągu „Kilku nocy poza domem” można się uwolnić od zmartwień i przestać być człowiekiem.
W styczniowym numerze miesięcznika „Film” [1/2003] pojawiła się informacja, że prawa do ekranizacji „Kilku nocy poza domem” wykupiło Sudio A, należące do Jana Dworaka i Macieja Strzembosza.
Tomasz Piątek powiedział, że będzie współautorem scenariusza; być może za kilka lat dojdzie do realizacji...