Aglaja Veteranyi, Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze
- Kurier
- 11,79 zł
- paczkomat
- 12,70 zł
- poczta
- 12 zł
- odbiór osobisty (Warszawa)
- 0 zł
- pliki
- 0 zł
Powieść Aglaji Veteranyi „Warum das Kind in der Polenta kocht” (”Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze”) ukazała się nakładem niemieckiego wydawnictwa DVA w 1999 roku. Narratorka powieści dorasta w cyrku, jej matka jest akrobatką, ojciec klaunem. Rodzice uciekli z Rumunii, uwierzywszy w iluzję bogatym życiu na Zachodzie, i nieustannie marzą o zamożności, wielkim domu. Ich córka ma zostać gwiazdą filmową. Ale rzeczywistość, w jakiej przyszło im żyć, bardzo różni się od tych marzeń. Ciągłe zmiany miejsca, poczucie zagrożenia, wykorzenienie, rozczarowanie i gorycz oraz wyrzuty sumienia wobec pozostawionych w kraju krewnych rodzą melancholię i konflikty w rodzinie. Po latach wspólnych występów rodzice się rozwodzą, a narratorka i jej przyrodnia siostra trafiają do szkoły z internatem. Z dawnego życia pozostała im tylko bajka o dziecku gotującym się w mamałydze, którą dziewczynki opowiadają sobie wciąż na nowo, w coraz okrutniejszych wersjach. Potem narratorka znowu trafia na scenę, jako nastolatka występuje w rewiach i kabaretach. Wreszcie osiedliwszy się na stałe w Szwajcarii, próbuje podjąć naukę w szkole aktorskiej. Widziane oczami dziecka, dramatyczne losy rodziny na tle barwnego świata cyrku, opisane językiem pozornie prostym i naiwnym, lecz o dużym ładunku emocjonalnym, czynią z powieści Aglaji Veteranyi fascynującą i wstrząsającą zarazem lekturę. Książka została bardzo dobrze przyjęta przez krytykę, nagrodzono ją licznymi nagrodami (m.in. Nagrodą im. A. Chamisso) oraz stypendiami w Szwajcarii i Niemczech. W 2001 roku wystawiono w Zurychu adaptację sceniczną powieści.
-
Ja jestem wrażliwa i podatna na tego typu dziwne książki, które zmieniają sposób myślenia. Potem myśli się takimi rzadkimi, rozstrzelonymi zdaniami. Albo dużymi literami. Jak w zeszytach z podstawówki. Patrzy się inaczej, bardziej powoli, staranniej. Zaczyna się myśleć, w czym tutaj Bóg gotuje dzieci
-
Specyficzna proza Veteranyi zmusza do przemyśleń, frapuje, zatrzymuje nad zdaniami, słowami, obrazami. Czyta się niezwykle szybko, tak jak szybko i niecierpliwie opowiada dziecko o swoich przygodach, tylko w tym wypadku te przygody wcale nie są dziecinne i ciepłe
-
Gdyby nie dyktatura Ceaucescu, być może literatura rumuńska nie miałaby charakteru autobiograficznego. Ale życie kraju Wołoszy, Mołdawii i Siedmiogrodu samo układa się w powieść: delikatną, wyszeptaną przez dziecięce usta
-
Zamknięta w głowie jak w zamku, za zatrzaśniętą bramą ust, podniesionym mostem języka, patrzy przez strzelnicze szczeliny oczu.
Bohaterka Aglaji Veteranyi.
Od czasu do czasu zwodzony most języka opuszcza się i z zamku na białą równinę kart wkraczają kolejne zdania książki „Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze”
-
Ta książka uwrażliwia, uczy nas języka zadomowienia, troski o najdrobniejsze i najbardziej błahe kontakty z ludźmi, rzeczami, zwierzętami i samym sobą. Jest wyrazistym krzykiem, protestem przeciwko cywilizacji rzeczy, ludzi i idei jednorazowego użytku
-
Powieść Veteranyi czyta się na bezdechu. Tylko częściowo spowodowanym zachwytem nad pięknem języka tej książki, w większej mierze jednak – wywołanym wstrząsającą historią, jaka została w niej opisana
-
Książka przejmująca.
Prawdziwa.
Smak mamałygi ze szczyptą chili. Białego wytrawnego wina świetnego rocznika. Zadowoli nawet najbardziej wyrafinowane podniebienie
Przeczytaj fragment ZamknijAglaja Veteranyi
Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze
fragment
1
Wyobrażam sobie niebo.
Jest tak wielkie, że natychmiast zasypiam, żeby się uspokoić.
Po przebudzeniu wiem, że Bóg jest trochę mniejszy niż niebo. Bo przecież inaczej ciągle zasypialibyśmy ze strachu podczas modlitwy.
Czy Bóg mówi w obcych językach?
Czy rozumie też obcokrajowców?
A może anioły siedzą w małych szklanych kabinkach i robią tłumaczenia?
I CZY RZECZYWIŚCIE W NIEBIE JEST CYRK?
Mama mówi, że jest.
Tata się śmieje, ma z Bogiem niezbyt dobre doświadczenia.
Jakby Bóg był Bogiem, toby zszedł na dół i nam pomógł, mówi tata.
Ale po co on miałby schodzić na dół, jeśli my i tak potem do niego pojedziemy?
Mężczyźni w ogóle mniej wierzą w Boga niż kobiety i dzieci, to przez konkurencję. Mój tata nie chce, żeby Bóg był też moim ojcem.
Tutaj każdy kraj to zagranica.
Cyrk jest zawsze za granicą. Ale w naszym barakowozie jest dom. Uchylam drzwi wozu, tylko troszeczkę, żeby dom nie wyparował.
Smażone bakłażany mojej mamy wszędzie pachną tak samo jak w domu, wszystko jedno w jakim kraju jesteśmy. Mama mówi, że za granicą mamy o wiele więcej z naszego kraju, bo całe jedzenie z naszego kraju jest sprzedawane za granicę.
GDYBYŚMY BYLI W DOMU, CZY WTEDY WSZYSTKO PACHNIAŁOBY JAK ZA GRANICĄ?
Mój kraj znam tylko z zapachu, pachnie tak, jak jedzenie mojej mamy.
Tata mówi, że zapach swojego kraju pamięta się wszędzie, ale rozpoznaje się go tylko wtedy, kiedy jest się bardzo daleko.
JAK PACHNIE BÓG?
Jedzenie mojej mamy wprawdzie pachnie na całym świecie tak samo, ale za granicą smakuje inaczej, z powodu tęsknoty.
Poza tym żyjemy jak bogaci ludzie, po jedzeniu możemy z czystym sumieniem wyrzucić kości z zupy, a w domu trzeba było je zostawić na następną zupę.
W domu moja kuzynka Anika musi stać całą noc w kolejce po chleb, ludzie stoją tak ciasno przy sobie, że podczas czekania mogą spać.
W DOMU STANIE W KOLEJCE TO JEST ZAWÓD.
Wujek Neagu z synami stoją na zmianę w dzień i w nocy, a tuż przed otwarciem sklepu odsprzedają swoje dobre miejsca tym, których stać na to, żeby nie mieć cierpliwości do czekania w kolejce. Potem wujek z synami ustawiają się na końcu i znowu zaczynają czekać.
Za granicą można sobie oszczędzić czekania.
Tutaj na zakupy nie potrzeba mieć dużo czasu, tylko pieniądze.
Na targu wcale nie trzeba stać w kolejce, wprost przeciwnie, traktują człowieka jak jakąś ważną osobę, mówią nawet dziękuję, kiedy się coś kupi.
Ludzie tutaj mają dobre zęby, bo zawsze mogą kupić świeże mięso.
W domu nawet dzieci mają już zepsute zęby, bo organizm wyciąga wszystkie witaminy.
W każdym nowym mieście moja mama i ja idziemy na targ i kupujemy dużo świeżego mięsa i jajek.
Przy straganie rybnym przyglądam się żywym rybom, ale mama prawie nigdy nie kupuje ryb, bo się ich brzydzę. Czasem tylko kupuje dla siebie i robi zupę rybną. Potem przy jedzeniu z lękiem czekam na tę chwilę, kiedy weźmie rybią głowę w palce i zacznie ją wysysać. Za każdym razem muszę się temu przyglądać, choć robi mi się niedobrze.
NAJBARDZIEJ LUBIĘ JEŚĆ
mamałygę z masłem i solą
rosół z kury
watę cukrową
kurę pieczoną z czosnkiem
masło
czarny chleb z pomidorem, cebulą i olejem słonecznikowym
kotlety mielone
naleśniki z konfiturą
galaretę wieprzową z czosnkiem
kurę w pomidorach z purée ziemniaczanym i smażoną cebulką
białą czekoladę bez orzechów
ryż na mleku z rodzynkami i cynamonem
sałatkę z bakłażanów z majonezem
smalec ze skwarkami
nadziewaną paprykę, kwaśną śmietanę i mamałygę
węgierskie salami
jabłka smażone w cieście
kaszankę
grysikowe ciasto dla zmarłych z dekoracją z cukierków Smarties
winogrona z białym chlebem
ogórka z solą
kiełbasę czosnkową
gorącą mamałygę z zimnym mlekiem
mięso zawijane w liście winogron
lizaki
gulasz z czerwoną cebulą
mamałygę z kozim serem
biały chleb z masłem i cukrem
prażone migdały
gumę do żucia z niespodzianką
Surowa cebula smakuje mi najbardziej, kiedy najpierw zmiażdżę ją w garści. Wtedy wyskakuje jej serce.
Pomarańczy nie lubię, choć w moim kraju jada się je na Boże Narodzenie.
Mój tata najbardziej lubi jajecznicę z pomidorami.
ZAGRANICA NAS NIE ZMIENIA.
WE WSZYSTKICH KRAJACH JEMY USTAMI.
O świcie mama wstaje i zaczyna gotować, skubie kurę i trzyma ją nad palnikiem gazowym. Moja mama najchętniej kupuje żywe kury, bo są najświeższe.
W hotelu zabija je w wannie.
PRZY ZABIJANIU KURY SKRZECZĄ MIĘDZYNARODOWO, WSZĘDZIE JE ROZUMIEMY.
Zabijanie kur w hotelu jest zabronione, podkręcamy radio, żeby głośniej grało, otwieramy okna i hałasujemy. Nie chcę przedtem widzieć kury, bo inaczej chciałabym ją zachować żywą. To, co nie trafia do garnka, ląduje w ubikacji. Boję się ubikacji, w nocy sikam do umywalki, stamtąd nie wyjdą zabite kury.
Zawsze mieszkamy gdzie indziej.
Czasami wóz jest tak ciasny, że prawie nie możemy się minąć.
A potem cyrk daje nam wóz z toaletą.
Albo pokoje hotelowe są jak wilgotne dziury pełne robactwa.
Choć czasami mieszkamy w luksusowych hotelach z lodówką w pokoju i telewizorem.
Raz mieszkaliśmy w domu, gdzie po ścianach biegały jaszczurki. Postawiliśmy łóżka na środku pokoju, żeby te gady nie mogły wleźć pod kołdrę.
A raz, kiedy mama stała przy bramie do ogrodu, po jej stopie prześliznął się wąż.
NIE WOLNO NAM NICZEGO POKOCHAĆ.
Przyzwyczaiłam się, wszędzie umiem tak się urządzić, żeby się dobrze czuć.
Wystarczy tylko, że położę moją niebieską chustę na krześle.
To jest morze.
Obok łóżka mam morze.
Muszę tylko wstać z łóżka i już mogę pływać.
W moim morzu nie trzeba umieć pływać, żeby płynąć.
Nocą przykrywam morze kwiecistą podomką mamy, żeby rekiny mnie nie schwyciły, kiedy muszę zrobić siku.
Pewnego dnia będziemy mieli wielki dom pełen luksusu, z basenem w salonie, i Sofią Loren, która będzie nas ciągle odwiedzała.
Chciałabym mieć pokój z mnóstwem szaf, w których trzymałabym moje sukienki i wszystkie moje rzeczy.
Mój tata zbiera prawdziwe obrazy olejne z końmi, a mama drogie naczynia porcelanowe, których jednak nigdy nie używamy, bo od ciągłego za — i odpakowywania mogą się zniszczyć i potłuc.
Nasz majątek trzymamy w walizce, zawinięty w grubą warstwę papieru gazetowego.
ZE WSZYSTKICH KRAJÓW ZBIERAMY PIĘKNE RZECZY DO NASZEGO WIELKIEGO DOMU.
Moja ciotka zbiera pluszowe zwierzaki, które ustrzelili dla niej na jarmarku jej kochankowie.
2
MOJA MAMA JEST KOBIETĄ O WŁOSACH ZE STALI.
Wisi za włosy pod kopułą namiotu i żongluje piłeczkami, obręczami i płonącymi pochodniami.
Kiedy będę duża i szczupła, też będę musiała wisieć za włosy. Mogę sobie czesać włosy tylko bardzo ostrożnie, mama mówi, że u kobiety włosy są najważniejsze.
TATA MÓWI, ŻE NAJWAŻNIEJSZE SĄ BIODRA.
Wyobrażam sobie kobietę z biodrami wielkimi jak namiot cyrkowy.
Ale to nie da się pogodzić z wiszeniem pod kopułą.
Nigdy nie będę wisiała za włosy, nie chcę.
Wyrywam sobie całe kłęby włosów, jak pióra z kury na rosół.
Kobieta bez włosów nie znajdzie męża, mówi mama.
Nie chcę męża, wolę być taka jak moja siostra, jest odważna i ciągle sprawia kłopoty.
Moja siostra jest córką tylko taty.
Je wszystko, bo mama uratowała jej życie, jak była rachityczna i zawszona.
Choć jest obca, kocham ją jak siostrę. Jej matka jest pasierbicą mojego taty. Ona i jej matka, babcia mojej siostry i poprzednia żona taty, mieszkają w szpitalu, bo zwariowały.
Moja siostra też jest wariatką, mówi mama, bo tata kocha ją jak kobietę.
Muszę uważać, żeby też nie zostać wariatką, dlatego moja mama wszędzie mnie ze sobą zabiera.
MÓJ TATA I TAK CHCE TYLKO MOJĄ SIOSTRĘ.
Moja siostra potrafi wszystko lepiej niż ja. Chociaż jest starsza tylko o kilka lat, ma już zmiażdżone kolano. Tata potrącił ją traktorem w nogę, żeby nie znalazła męża i zawsze była przy nim.
Nie będę naprawdę należała do cyrku, zanim też poważnie się nie zranię. Ale to niemożliwe, mama zawsze mi wszystko psuje, nie mogę nawet wejść na linę, żeby ona prawie nie mdlała.
Mama często zachowuje się tak, jakby miało się stać coś strasznego, nawet jeśli ktoś w jej pobliżu tylko się zaśmieje. Zwłaszcza kobiety.
Kobiety są zazdrosne i wyrachowane, mają tylko złe rzeczy na myśli, mówi mama.
TYLKO ZANIM SIĘ URODZIŁAM, BYŁAM KIMŚ.
Zanim się urodziłam, już przez osiem miesięcy tańczyłam na linie, stojąc na głowie. Leżałam w mojej mamie, ona robiła szpagat wysoko na linie, a ja patrzyłam na dół albo przyciskałam się do liny.
A raz nie mogła się podnieść ze szpagatu, i wtedy ja o mało nie wypadłam.
Krótko potem przyszłam na świat.
Po urodzeniu byłam bardzo piękna, mama obawiała się, że ktoś mnie ukradnie i podrzuci obce dziecko do kołyski.
Urodziłam się całkiem łysa.
Kiedy mnie wykąpali, mama wzięła swój czarny ołówek i namalowała mi grube brwi.
Moja ciotka policzyła, czy mam wszystkie palce, a położna zawiązała mi krzywe nóżki w powijaki.
Taty przy tym nie było.
Mama ochrzciła mnie tak, jak miała na imię akuszerka, bo ona pochodziła z zagranicy.
A ciotka na drugie dała mi imię gwiazdy filmowej, żebym ja też była sławna.
Ale nie nazywam się jak Sofia Loren.
CAŁY DZIEŃ CZEKAM NA NOC. JEŚLI MOJA MAMA NIE SPADNIE SPOD KOPUŁY, TO PO PRZEDSTAWIENIU ZJEMY RAZEM ROSÓŁ Z KURY.
Moja mama ma długie szczupłe nogi, na zdjęciach wygląda jak Japonka, z prostymi czarnymi włosami i grzywką. Nie jesteśmy do siebie podobne.
Jestem podobna do taty.
On wcale nie jest twoim ojcem, ten bandyta, mówi czasem mama ze złością, wcale go nie potrzebujemy!
DLACZEGO MÓJ TATA NIE JEST MOIM TATĄ?
Mama czasem w towarzystwie mężczyzn mówi, że jesteśmy siostrami. Przewraca przy tym oczami i przeciąga słowa, jakby nagle miała miód w ustach. A przecież wcale nie lubi miodu, najbardziej lubi jeść czarny chleb z masłem i solą. I pije białe wino. Pije tyle wina, ile ja zjadam waty cukrowej. Gdybyśmy zamiast tego oszczędzali te pieniądze, moglibyśmy kupić sobie za to duży dom z kurami.
Kiedy mama podaje się za moją siostrę, nagle zaczyna inaczej pachnieć. Nie może mnie wtedy dotykać. W hotelu musi spać na podłodze, bo nie chcę dzielić z nią łóżka.
MOJA MAMA JEST INNA NIŻ INNI, BO WISI ZA WŁOSY, A TO ROZCIĄGA GŁOWĘ NA DŁUGOŚĆ I WYDŁUŻA MÓZG.
W domu ludzie nawet we śnie nie mogą swobodnie myśleć. Bo jak wtedy głośno powiedzą coś przez sen, a usłyszą to szpiedzy, to ci ludzie zostaną wysłani na Syberię.
Pomiędzy ścianami szpiedzy mają tajne przejścia.
Ale obcy też chcą nam zaszkodzić.
Nie wolno mi samej opuszczać naszego wozu.
Nie wolno mi bawić się z innymi dziećmi.
Mama nie ufa nikomu.
Ja też muszę się tego nauczyć.
Zanim kobieta zajdzie w ciążę, czuje wielkie pragnienie i pije tyle wody, aż z tej wody powstanie dziecko.
Kiedy dziecko da znak, u matki wszystko na dole zamyka się, żeby dziecko nie wypadło z brzucha.
W brzuchu jest jak w domu, z łóżkiem i wanną z gorącą wodą.
Dziecko je to, co matka posyła na dół.
Wszystko, co potrafi matka, dziecko też potrafi, tylko nie zajść w ciążę.
ZABRONIONE JEST MIEĆ DZIECI BEZ MĘŻA I ZANIM SIĘ PRZYSZŁO NA ŚWIAT.
Ale w brzuchu matki nie ma mężczyzny, za którego można by wyjść. A jeśli tak, to jest to krewny. Z krewnymi nie wolno się żenić, bo inaczej będą przychodziły na świat dzieci ze zrośniętymi nogami. Wtedy ludzie widzą, że rodzice są spokrewnieni i nie są małżeństwem.
Ale może tu za granicą jest inaczej.
Kiedy matka płacze, w brzuchu jest powódź, bo dziecko też płacze.
DZIECKO NALEŻY BARDZIEJ DO MATKI NIŻ DO OJCA, BO ONA JEST MATKĄ.
Moja siotra jest piękna jak mężczyzna, bije się ze wszystkimi dziećmi. Jest Cyganką.
JA TEŻ CHCĘ ZOSTAĆ CYGANKĄ.
Gdy mama wisi za włosy pod kopułą cyrku, moja siostra opowiada BAJKĘ O DZIECKU GOTUJĄCYM SIĘ W MAMAŁYDZE, żeby mnie uspokoić.
Kiedy sobie wyobrażę, jak to dziecko gotuje się w mamałydze, i jak strasznie to musi boleć, wtedy nie będę myślała, że moja mama może spaść, mówi siostra.
Ale to nie pomaga. Ciągle muszę myśleć o śmierci mamy, żeby mnie nie zaskoczyła. Widzę, jak moja mama płonącymi pochodniami podpala sobie włosy, jak cała w ogniu spada na ziemię. I kiedy się nad nią pochylam, jej twarz rozsypuje się w popiół.
Nie krzyczę.
Odrzuciłam moje usta.
KIEDY SIĘ ŚNI O WYPADAJĄCYCH ZĘBACH, KTOŚ UMRZE.
Składanie namiotu cyrkowego wszędzie wygląda tak samo, jak wielki pogrzeb, zawsze w nocy, po ostatnim przedstawieniu w mieście.
Kiedy ogrodzenie cyrku jest już zdjęte, pod nasz wóz czasami przychodzą obcy i przyciskają twarze do szyby.
Czuję się wtedy jak ryby na targu.
Wozy mieszkalne i klatki przewozi się z migającymi światłami na dworzec, jak kondukt żałobny, i ładuje na pociąg.
Wszystko we mnie się rozpuszcza, a wiatr wieje przeze mnie na wylot.
Najbardziej chciałabym być taka, jak ci ludzie z zewnątrz.
Tam wszyscy umieją czytać i znają się na wszystkim, mają duszę z białej mąki.
Najbardziej chciałabym być martwa. Wtedy wszyscy na moim pogrzebie będą płakali i robili sobie wyrzuty.
Smutek czyni starym.
Jestem starsza niż dzieci za granicą.
W Rumunii wszystkie dzieci rodzą się stare, bo już w brzuchu matki są biedne i muszą wysłuchiwać zmartwień rodziców.
Tutaj my żyjemy jak w raju. Ale mimo to ja nie staję się dlatego młodsza.
W domu moi rodzice występowali w państwowym cyrku.
Byli bardzo sławni.
DYKTATOR OTOCZYŁ RUMUNIĘ DRUTEM KOLCZASTYM.
Mój tata, mama, moja ciotka, moja siostra i ja uciekliśmy samolotem za granicę, po tym, jak mój tata ukradł pieniądze z cyrkowej kasy.
Mama poszła z tymi kradzionymi pieniędzmi do HOTELU INTERNATIONAL, zrobiła piękne oczy i kupiła dolary.
Martwi żyją lepiej niż żywi, w niebie nie potrzebuje się paszportu, żeby podróżować, mówi mama.
Moja ciotka zostawiła tam swego męża. Prawie nigdy o nim nie mówi.
Tym więcej moja mama mówi o swoim licznym rodzeństwie, płacze przy tym i bije się po głowie. To wygląda jak jakiś balet.
Ciotka nie płacze, jest starsza niż mama.
MOJA CIOTKA JEST JAK CIEŃ MOJEJ MAMY.
Ale na każdym zdjęciu wygląda inaczej, jakby była częścią krajobrazu. Fotografuje się zawsze z kwiatami, butelkami, talerzami, pluszowymi misiami, aparatami radiowymi albo innymi rzeczami, które znajdą się pod ręką.
Kiedy występuje z tatą, przebiera się za mężczyznę z wąsami. Często krzykliwie się maluje, przykleja sobie sztuczne rzęsy, które sięgają do brwi i wpycha sobie watę do stanika, żeby podnieść biust.
Zawsze ma nowego faceta, któremu pozwala się obdarowywać.
Kiedy dzielimy pokój hotelowy, czasami spędza z kimś noc w łazience.
Ale u ciotki to mi nie przeszkadza.
Jesteśmy dobrymi ludźmi, mówi moja mama, bo jesteśmy prawosławni.
Co to jest prawosławni?
To jest, jak się wierzy w Boga, odpowiada mama.
U prawosławnych przede wszystkim śpiewają, jedzą i modlą się. Ale ja tam jeszcze nigdy nie byłam.
Moja ciotka zawsze robi grysikowe ciasto dla umarłych, z dekoracją ze smartiesów. Ale zjadamy je sami, bo w pobliżu nie ma żadnego kościoła prawosławnego, żebyśmy mogli złożyć je w darze.
Przy jedzeniu ciasta moja mama płacze i wylicza wszystkich zmarłych w rodzinie.
Ciotka mruga do mnie i mówi: twoja mama powinna zostać śpiewaczką operową.
DYKTATOR ZABRONIŁ BOGA.
Ale za granicą możemy być wierzący, choć prawie nie ma tu kościołów prawosławnych.
Każdej nocy odmawiam modlitwę, której nauczyłam się od mamy.
W domu dzieci nie mogą się modlić ani rysować Boga. Na rysunkach zawsze musi być dyktator i jego rodzina. W każdym pokoju wisi jego portret, żeby wszystkie dzieci wiedziały, jak on wygląda.
Jego żona ma pół miasta butów, używa domów jako szaf.
Dyktator jest z zawodu szewcem, a swoje świadectwa szkolne kupił.
On nie potrafi ani czytać, ani pisać, mówi mama, jest głupszy niż ściana.
Ale ściana nie zabija, mówi tata.
Ludzie szukają szczęścia, jak nasza krew serca. Kiedy do serca krew wcale nie dopływa, człowiek usycha, mówi mój tata.
Zagranica to serce. A my to krew.
A nasza rodzina w domu?
3
Jestem bardzo czysta.
Na palniku gazowym mama codziennie musi grzać wodę, żebym mogła się umyć.
Mam to po mojej ciotce.
Rumuńskie kobiety mają duży temperament i są bardzo czyste, mówi mama.
Ale ona nie myje się tak chętnie jak ciotka i ja. Woli się kąpać w wannie. Przeważnie nie mamy wanny.
Kiedy człowiek codziennie jest mokry, łapie go przeciąg i potem wariuje, mówi mama.
Powinna bardzo uważać, bo musi zwilżać włosy przed każdym występem.
Przez wilgoć robią się mocniejsze, suche włosy rwą się. Ale tego nikt nie powinien się dowiedzieć.
Przed występem zawsze muszę być spokojna.
Na godzinę przed przedstawieniem zaczynamy przygotowania:
1. Zagrzać wodę. Mama myje włosy tylko w deszczówce. Zawsze mamy duży zapas deszczówki.
2. Mama pochyla się nad miednicą, a ciotka polewa jej głowę ciepłą wodą.
3. Mama z pochyloną głową czesze włosy, aż są równomiernie rozdzielone. Każda nierównomierność powoduje wyrwanie kępy włosów. To w żadnym wypadku nie może nastąpić!
4. Tata owija włosy mamy kawałkiem wilgotnej skóry, a moja ciotka związuje je okrągłą gumką.
5. Mama prostuje się.
Wszystkie następne kroki wykonują na zmianę tata i ciotka.
Więcej nic nie mogę powiedzieć.
Moja siostra pilnuje za drzwiami, żeby nikt nie zbliżył się do naszego wozu i nas nie podglądał.
A ja muszę być spokojna i trzymać się blisko mamy, żeby się o mnie nie martwiła.
ZMARTWIENIA OSŁABIAJĄ WŁOSY.
Po występie włosy są powoli odwijane, a w skórę głowy wciera się płyn witaminowy. To robię ja.
Na koniec mama opuszcza głowę na dół i czesze się.
Do czesania używa zawsze specjalnego grzebienia ze Szwajcarii.
Potem liczy włosy, które wypadły.
To jest bardzo ważne.
Wypadnięte włosy mówią o tym, jak przebiegł numer, czy mama ma wystarczającu dużo witamin, i czy nie jest za gruba.
PO WYPADNIĘTYCH WŁOSACH MOŻEMY OCENIĆ NIEBEZPIECZEŃSTWO.
Nikt nie może wiedzieć, jak długie są włosy mojej mamy, bo wtedy ludzie skopiowaliby nasz numer, nie mielibyśmy już pracy i musielibyśmy wrócić do naszego kraju.
Dlatego mama zawsze nosi na głowie chustkę albo perukę.
Próby odbywamy w lesie zamiast w cyrku.
Moja mama wisi za włosy na drzewie, ciotka rzuca jej pochodnie i robi piruety. Czasami też moja siostra stoi na głowie taty i żongluje z mamą, a ja na ziemi ćwiczę szpagat. Jestem tak giętka, że mogłabym występować jako kobieta-guma. Kiedyś potem chcę mieć własny numer. Ale mama się nie zgadza. Wszyscy musimy zawsze występować razem, żeby dyrektor cyrku płacił za nas wszystkich, za podróż i hotel.
Za naszego pieska Boxiego też musi opłacać podróż, bo on zawsze występuje z tatą, nosi błyszczący kubraczek, pali papierosa i sika do cylindra.
Tata chce nauczyć Boxiego śpiewać.
Parada końcowa w cyrku z fanfarami jest prawie tak okropna, jak moja operacja ślepiej kiszki. W każdym kraju jest tak samo. Wszyscy artyści stoją w rzędzie albo w kole i machają. Można umrzeć ze wstydu!
Jeśli dyrektor cyrku nie nalega, żebym ja też na końcu się pokazywała, zamykam się w naszym wozie i włączam radio na cały regulator, żeby nie słyszeć bębnienia.
MÓJ TATA JEST MAŁY JAK KRZESŁO.
Mój tata jest tak sławny jak prezydent Ameryki, jesk klaunem, akrobatą i bandytą.
Przed przedstawieniem stoi zawsze przy cyrkowym barze, rozmawia z ważnymi ludźmi i załatwia interesy.
Nakleja nasze zdjęcia na ekran.
Potem fotografuje telewizor.
To my tutaj, mówi potem do ważnych ludzi, już wiele razy byliśmy w telewizji!
Czasem bije się z innymi mężczyznami.
Albo bije moją mamę i brzytwą tnie kostiumy na kawałki, i mówi: dzisiaj zrobię tak, żebyś spadła spod kopuły!
MÓJ TATA JEST TAK STARY, JAK MÓJ DZIADEK, ALE NIE SĄDZĘ, ŻEBY ON TO ZAUWAŻAŁ.
Odkąd wyjechaliśmy z domu, tata został także dyrektorem filmu. Chodzi zawsze z kamerą i filmuje wszystko w okolicy. Wydaje na to prawie wszystkie nasze pieniądze.
Nas też już sfilmował i nawet moje lalki.
Raz mama musiała zastrzelić tatę z zazdrości, zasłonić rękami twarz i krzyczeć POMOCY! NIE! POMOCY!
Bardzo dobrze to wypadło, ale tata mimo to się wściekł, bo mama się w środku zaśmiała.
W Afryce tata wynajął specjalnie kilku golasów z dżungli, żeby mnie porwali. W innym filmie położył mi na piersi gumowego węża, musiałam potem krzyczeć, wtedy on wyszedł z krzaków, zabił węża i uratował mnie.
Raz chciał wyskoczyć z okna jadącego pociągu, trzymając się prześcieradła, które przywiązał do półki na bagaże. A kiedy mama nie chciała go przy tym filmować, zaczęli się bić. Tata rzucił się na mamę. Ona krzyknęła.
Wtedy ja uderzyłam tatę. On się odwrócił. Peng!
Moja twarz napuchła jak ciasto chlebowe i w następnym mieście mama musiała iść ze mną do lekarza.
Z moim tatą często są bijatyki. W kraju, z którego on pochodzi, to normalne.
W swoich filmach tata czasami mówi w swoim języku ojczystym, moja mama i ja mamy najczęściej nieme role. Albo musimy wołać POMOCY!
W Afryce przez rok mieszkaliśmy w pociągu.
Dzieliłam przedział z moją ciotką i siostrą.
Ciotka wszędzie ponawieszała pełno zdjęć Sofii Loren i innych pięknych kobiet i mężczyzn.
Wszyscy bardzo sławni.
Ja też będę sławna.
ZA GRANICĄ MOŻNA ZOSTAĆ SŁAWNYM, NIE NALEŻĄC DO PARTII DYKTATORA.
Dzień i noc słuchałyśmy piosenek Elvisa Presleya. On też wszędzie wisiał w naszym przedziale.
Moja ciotka jest zakochana w Elvisie Presleyu. Dostaje rumieńców na policzkach, kiedy on śpiewa.
Choć Afryka jest za granicą, są tam ludzie tak samo biedni, jak w Rumunii.
Są czarni.
W Afryce biedni muszą w cyrku siedzieć osobno, a mimo to płacą pełną cenę za bilet.
Biedacy musieli sprzątać dla nas pociąg i toalety, nosić wodę, stawiać i składać namiot cyrkowy.
Dyrektor cyrku zabronił nam dawać im za to pieniądze czy prezenty.
Rozmawiać z nimi też było zabronione.
A kiedy raz ktoś to jednak zrobił, wielu biedaków pobito do krwi.
Nie bronili się.
Nikt się nie wtrącał.
Dyrektor cyrku powtarzał: prezenty nie dobrze!
Nas nie pobito.
Z tego zrozumiałam, że jest nam tu lepiej niż w domu.
A jednak wkrótce potem zabrali mamę do szpitala. Miała kamienie żółciowe.
Tata ma inny język ojczysty niż my, on także w naszym kraju był obcy.
On należy do innych, mówi mama.
Ale za granicą nie jesteśmy dla siebie obcy, choć tutaj mój tata prawie w każdym zdaniu mówi innym językiem, wydaje mi się, że czasem sam nie rozumie, co mówi.
Jego język ojczysty brzmi jak boczek z papryką i śmietaną. Podoba mi się, ale nie wolno mu mnie go nauczyć.
Jak chce z nami rozmawiać, niech mówi w naszym języku, mówi mama.
Tata pochodzi z przedmieścia Rumunii, myślę, że dlatego tak łatwo się wścieka, bo my pochodzimy ze stolicy.
Ciotka nazywa go STARY.
NIE, MÓJ TATA NIE JEST SMUTNY. JEST KLAUNEM, TAK.
4
Kiedy ktoś pyta mnie o moje nazwisko, muszę odpowiedzieć: proszę zapytać mamy.
Jeśli się dowiedzą, kim jesteśmy, zostaniemy porwani i odesłani z powrotem, rodzice i ciotka zostaną zabici, moja siostra i ja umrzemy z głodu, i wszyscy będą się z nas śmiali.
W Rumunii po naszej ucieczce moi rodzice zostali skazani na śmierć.
W hotelu tata ustawia szafę przed drzwiami, fotel przed szafą, a przed fotelem łóżko. Czasem wszyscy śpimy w jednym łóżku.
Bogu dzięki, że nie każdy pokój hotelowy ma drzwi balkonowe, które także trzeba zabarykadować!
Moje lalki też nie mogą same wychodzić na ulicę.
Jak tak się tu musimy ukrywać, to nie wiem, dlaczego właściwie uciekaliśmy z domu.
Nie możemy wrócić, to zabronione.
MOJA BABCIA UMARŁA W DOMU ZE ZMARTWIENIA I TĘSKNOTY.
Mama mówi, że tu wszystko jest o wiele lepsze, i płacze. Ja myślę tylko o tym, że chcę tam wrócić. Tamci, których zostawiliśmy, będą chcieli, żebyśmy ich tu sprowadzili, jak zostaniemy bogaci. Kochają nas wszyscy.
Zawsze, gdy spotykamy kogoś z okolic naszego kraju, mama zaczyna szeptać.
To są wszystko szpiedzy, mówi, tylko ten, kto sam uciekł, nie jest szpiegiem.
Rozmawia z nimi o wujku Petru.
Mój brat jest wielkim artystą, jest homoseksualitą, po prostu geniuszem!
Najpierw chce wykupić wujka Petru z więzienia.
Tu wszystko można kupić, mówi tata, wkrótce będziemy tacy bogaci, że wszyscy będą się nas bali.
Od naszej ucieczki wujek Petru jest torturowany w więzieniu. A wujek Nicu został zabity przed drzwiami swojego mieszkania.
Gdy mama się o tym dowiedziała, krzyczała jak w rumuńskiej pieśni żałobnej.
Dopiero gdy tata porozbijał wszystkie szyby w hotelowym korytarzu i przyszła policja, dopiero wtedy przestała.
Mama poszuka kogoś, kto opisze historię naszego życia.
ŻELAZNE WROTA I WROTA DO WOLNOŚCI, tak będzie się nazywała.
MOJE LALKI ZROBIŁY SIĘ BARDZO CHUDE. NIE ROZUMIEJĄ OBCYCH JĘZYKÓW.
Mój tata rozmawia ze swoim frakiem jak z człowiekiem.
Nikt nie zna mnie tak dobrze, jak mój frak, mówi. Frak jest jego talizmanem, występował w nim jeszcze zanim poznał moją mamę, nigdy się z nim nie rozstanie. Dyktatorzy i ważni ludzie widzieli go w tym fraku. Po swojej śmierci chce go podarować muzeum cyrkowemu, żeby także i potem przypominał o wielkim TANDARICY.
Ten frak naoglądał się świata, mówi tata, miałby dużo do opowiadania.
Co, pytam.
Tata pali papier gazetowy, popiołem maluje sobie grube brwi i wąsy, zakłada frak i robi ponurą minę:
Obcokrajowiec z pochodzenia stracił buty. Zostawił je w swoim domu, a dom wrzucił do rzeki.
A może to dom sam rzucił się do rzeki?
Obcokrajowiec z pochodzenia chodził od rzeki do rzeki.
Raz znalazł pod wodą starego człowieka, który miał na szyi tabliczkę z napisem: TUTAJ NIEBO
Obcokrajowiec zapytał: jak to, niebo?
Stary wzruszył ramionami i pokazał na tabliczkę.
Dom znowu się pojawił, ale w zupełnie innym miejscu.
I przypuszczalnie był to całkiem inny dom, bo nie mógł sobie przypomnieć o butach obcokrajowca.
Potem dom stracił drzwi.
Czy to frak wymyślił tę historię, pytam.
Nie, mówi tata, to jest nasza historia.
NASZA HISTORIA W WERSJI MOJEJ MAMY BRZMI KAŻDEGO DNIA INACZEJ.
Jesteśmy prawosławni, jesteśmy Żydami, jesteśmy internacjonalni!
Mój dziadek miał arenę cyrkową, był kupcem, kapitanem, jeździł z kraju do kraju, nigdy nie opuszczał swojej wioski i był maszynistą na kolei. Był Grekiem, Rumunem, chłopem, Turkiem, Żydem, arystokratą, Cyganem, prawosławnym.
Moja mama już jako dziecko występowała w cyrku, żeby wyżywić całą rodzinę.
A innym razem ucieka z domu, żeby wbrew woli rodziców wstąpić do cyrku razem z moim ojcem. Moja babcia przypłaca to życiem, chociaż w innej historii umiera z powodu naszej ucieczki.
We wszystkich historiach mój dziadek już nie żyje.
Lekarze otworzyli mu żołądek i umarł przez powietrze, które przy tym dostało mu się do płuc.
On umarł na raka, mówi tata.
Mama wybucha płaczem: a ciebie kto pytał? Czy on był może twoim ojcem, że tak wszystko dokładnie wiesz? Był dobrym człowiekiem! To skąd miałby umrzeć na raka!
We wszystkich historiach moja babcia jest ANIOŁEM.
A moja mama jest jej najukochańszym dzieckiem.
KIEDY MOJA MAMA WISI ZA WŁOSY, BIEGNIE W POWIETRZU.
Ciotka codziennie odczytuje mi z fusów moją przyszłość.
Będę sławna i szczęśliwa, mówi.
Bardzo bogata, będę miała wielu mężczyzn, w których będę mogła przebierać. I bardzo dużo dzieci.
Moja ciotka rozmawia z umarłymi.
W obcych miastach chodzimy z jej kochankiem na cmentarz i oglądamy sobie zmarłych.
Z moją mamą chodzę na targ mięsny, a z ciotką na cmentarz.
W kostnicy dopytuje się u krewnych zmarłego o powód śmierci, podaje im rękę i wyraża swoje współczucie.
Zna już wiele powodów śmierci.
Każdy człowiek ma swój własny powód, by umrzeć.
To przynosi zmarłym szczęście, kiedy przed pogrzebem odwiedzają ich obcy, mówi ciotka.
JESTEŚMY O WIELE DŁUŻEJ MARTWI NIŻ ŻYWI, DLATEGO JAKO UMARLI POTRZEBUJEMY DUŻO WIĘCEJ SZCZĘŚCIA.
Być martwym to jak spać.
Kładziesz ciało, ale nie do łóżka, tylko do ziemi.
Potem musisz wytłumaczyć Bogu, dlaczego wolisz być martwy, a nie żywy.
A jeśli go nie przekonasz, wymazuje ci mózg, i musisz zaczynać życie znowu od początku.
Itd.
Itd.
Itd.
Itd.
Itd.
Etc.
Wprawdzie nie chodzę do szkoły, ale mówię kilkoma językami i znam wiele historii, a to jest o wiele więcej niż szkoła. Moja mama mówi, że nie muszę do szkoły, bo najważniejsze już wiem.
NAJWAŻNIEJSZE
Mieć się na baczności przed obcymi.
Nigdy nie mówić im prawdy, żeby nikt nie mógł się z nas śmiać.
Ludzie nie zauważają, że jestem inna, ciągle wymyślam nowe historie na nasz temat, żeby nie myśleli, że jesteśmy nikim i nic nie przeżyliśmy.
Kiedy będę pełnoletnia, zostanę gwiazdą filmową i kupię mojej mamie nasz piękny dom i kilka restauracji, i gdy granice naszego kraju zostaną otwarte i nasi rodacy będą mogli uciec za granicę, będziemy im serwować dobre rumuńskie jedzenie.
Moja mama chce później prowadzić restaurację.
Mam jeszcze matkę chrzestną, ona prowadzi restaurację w Niemczech, ale nie ma dzieci, bo wyszła za bogatego człowieka.
Im bardziej bogaci ludzie, tym mniej dzieci chcą mieć, mówi mama.
JA TEŻ KIEDYŚ BĘDĘ MIAŁA BOGATEGO MĘŻA.
Albo dwóch mężów, wtedy nigdy nie będę sama. Na weselu będę pod stołem dotykała ich w zakazane miejsca. Ludzie będą jedli ciastka i mi zazdrościli. Moi mężowie będą mnie kochać i pieścić.
Oprócz dyktatora i jego synów w Rumunii nie ma bogatych mężczyzn, moi rodzice dobrze zrobili, że uciekli, bo za dyktatorskiego syna nie chcę wychodzić.
Mamy paszport uciekinierów.
Na każdej granicy jesteśmy traktowani inaczej niż prawdziwi ludzie. Policja każe nam wysiadać i znika z naszymi dokumentami.
Mama zawsze daje im prezenty, czekoladę, papierosy albo koniak.
I robi słodkie oczy.
Ale mimo to nigdy nie mamy pewności, czy nie zadzwonią do SECURITATE.
NASZ KRÓL TEŻ UCIEKŁ ZA GRANICĘ, BO W RUMUNII NIE MÓGŁ JUŻ BYĆ BOGATY.
A co to znaczy bogaty? Moja rodzina w domu nie może nawet sobie zagotować wody, bo nie mają ani wody, ani gazu.
Ale moi kuzyni mają dużo dzieci.
Rumuńskie kobiety muszą rodzić dużo dzieci.
Wysyłamy im regularnie kawę i jedwabne pończochy. Ale oni chcą tylko dolarów.
Wszyscy myślą, że jesteśmy bogaci. Ależ mają pojęcie! Jakby to było takie proste! Nawet tutaj trzeba zarabiać pieniądze i uważać, co się z nimi robi, mój tata chowa je co dzień w inne miejsce, żeby nikt nie odkrył.
Moja mama nosi pieniądze w bucie. Za dużą sumę pieniędzy chcę sobie kiedyś kupić chińskiego służącego, który zawsze będzie czuwał, żebym już więcej nie miała złych snów. Będzie się nazywał Tsian-Tsian i będzie się o mnie troszczył, a ja już nigdy nie będę się bała. I wszyscy będą się dziwić.
Mam duże szczęście, bo jesteśmy przynajmniej na tyle bogaci, że nie muszę jeść Boxiego.
Kto ma w Rumunii psa, ten albo daje mu zdechnąć z głodu, albo robi z niego mięsną zupę, żeby samemu nie umrzeć z głodu.
Nie chcę nawet wiedzieć, co moja rodzina tam musi jeść!
Wstyd mi, że ich tam zostawiliśmy.
Wszyscy mnie znają i kochają.
Ale ja mylę imiona moich krewnych.
Wydanie I
- Seria wydawnicza: Poza serią
- Tłumaczenie: Alicja Rosenau
- Projekt okładki: Kamil Targosz
- Skład: Robert Oleś/d2d.pl
- Rodzaj okładki: Okładka miękka, foliowana ze skrzydełkami
- Wymiary: 125 mm × 195 mm
- Liczba stron: 190
- ISBN: 838739188-3
- Cena okładkowa: 12,50 zł
- Data publikacji: 31 grudnia 2003
Inne książki tej autorki
- Aglaja VeteranyiKto znajduje, źle szukał
- Aglaja VeteranyiUprzątnięte morze, wynajęte skarpety i pani Masło
- Aglaja VeteranyiRegał ostatnich tchnień
Inni klienci kupili również:
- Michał R. WiśniewskiZakaz gry w piłkę
- Joanna WilengowskaKról Warmii i Saturna
- Jul ŁyskawaPrawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców
- J. SzpilkaGorset, wstyd i kocie uszka
- Deborah LevyKoszty życia
- Laura BatesO mężczyznach, którzy nienawidzą kobiet
- Grzegorz BogdałIdzie tu wielki chłopak
- Paweł SołtysNieradość
- Selby Wynn SchwartzPo Safonie
- Anthony PasseronUśpione