Książka Piotra Jagielskiego i fakt, że słyszałam o niej od wielu, jeszcze zanim ta miała swoją premierę, to dowód na to, że ludzie dziś wciąż słysząc to słowo czują jakiś dreszczyk, podekscytowanie. Śmiało stwierdzam, że „Grunge. Bękarty z Seattle” to pozycja obowiązkowa - dla fanów grunge’u, tzw. „Wielkiej Czwórki”, wielbicieli ciężkich brzmień i muzyki, a szczególnie jej historii, popkultury czy kultury amerykańskiej w ogóle. Autor stworzył historię, którą czyta się jak dobrą powieść, taką ze zwrotami akcji i niemal szekspirowskim zakończeniem.