Ilona Wiśniewska staje się ekspertem od spraw północnej Norwegii. Pisze o tym miejscu w sposób odarty ze złudzeń i wyobraźniowych wizji szczęśliwej krainy z rzadka zaludnionej szczęśliwymi ludźmi. Pokazuje płowiejący, starzejący się świat, w którym sporo brzydoty. Tej fizycznej, gdy raz po raz potykamy się o fragmenty butwiejącej rzeczywistości, i tej duchowej, gdy mowa o zamknięciu, niechęci, oschłości. Przy tym jednak rację ma Filip Springer, pisząc, że „nikt tak nie kusi podróżą na Północ jak Wiśniewska”.