Mam poczucie, że wkrótce będziemy czytać tylko takie reportaże – depesze z przyszłości, która krok po kroku wkracza w naszą codzienność. Żadne tam szukanie przyczyn czy próby jej zrozumienia, bo przecież ciągi przyczynowo-skutkowe są klarowne i jasne. Raczej sprawozdania z kolejnych katastrof naturalnych i ponure świadectwa tych, którzy przetrwali. Bo, jak pisze Drobniak, Australia już jest tam, gdzie reszta świata bardzo nie chce się znaleźć – przez sto lat ogrzała się o ponad dwa stopnie Celsjusza. Zatrważająca lektura.